Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Salski, wiceprezes ŁKS: Boisko i trybuna, a potem...

h
Rozmowa z wiceprezesem ŁKS - Tomasz Salskim

Przy al. Unii miał powstać kompleks sportowy. Teraz okazuje się, że będą pieniądze jedynie na piłkarski stadion i to tylko z jedną trybuną. Czy to was zadowala?
Tomasz Salski, wiceprezes ŁKS Łódź: – Na bezrybiu i rak ryba. Mówiąc jednak poważnie, lepiej mieć namiastkę piłkarskiego obiektu, niż nie mieć nic. Ten ruch władz miasta uważam za rozsądny i jedyny racjonalny w obecnej sytuacji. Ktoś przeliczył budżetowe pieniądze i wyszło mu, że wystarczy tylko na stadion. No to trzeba go jak najszybciej zacząć budować.
Dlaczego taka kulawa inwestycja pana zadowala?
– Proszę spojrzeć, co w ostatnich miesiącach działo się w sprawie obiektów sportowych przy al. Unii. Zupełnie nic. Skoro coś teraz drgnęło, to trzeba takie decyzje przyjąć z radością. Jeśli będzie przynajmniej zaczątek bazy sportowej, to można także myśleć o innych ważnych sprawach?
Czyli...
– Przede wszystkim o stworzeniu spółki, która poprowadziłaby futbolową drużynę.
Pozyskiwanie firm do współpracy idzie wam teraz opornie. Skąd zatem wyczarujecie ludzi z zasobnym portfelem, którzy chcieliby inwestować w piłkę nożną w ŁKS?
– Negocjacje w tej sprawie trwają już od dłuższego czasu. Rozmawiam z kilkoma bogatymi znajomymi, którym przedstawiłem propozycję czynnego uczestniczenia w powstającej strukturze.
Kiedy pańskie plany mogą się zmaterializować?
– Jesteśmy na etapie rozmów i analiz. Prawda jest taka, że ludzie, którzy mają duże pieniądze, wolno myślą nad ich wydaniem.
Czy w takim razie w ogóle zaczniecie realizować projekt?
– Bądźmy optymistami. Sądzę, że do konkretów można będzie przejść w drugiej połowie przyszłego roku. Nie ma innego wyjścia. Jeśli chcemy, by piłkarski klub z al. Unii znów coś znaczył w kraju, to pierwszym krokiem ku temu będzie stworzenie profesjonalnie zarządzanej spółki.
Odbył się już sąd nad Wiktorem Żytkiem i Adrianem Filipiakiem?
– Nie było jeszcze okazji spotkać się z piłkarzami. Myślę, że na początek będę chciał poznać ich zdanie w tej sprawie.
Zawodnicy bronili się, że wyjazd na minimistrzostwa Europy, nawet bez zgody trenera, był doskonałą promocją...
– Zastanawiam się tylko – kogo albo czego. To, że te spotkania pokazywane były w jakiejś telewizji, nie trafia do mnie. W ważnym momencie opuścili swoich klubowych kolegów. Piłka na poziomie IV ligi musi się nierozerwalnie wiązać z aspektem wzajemnego zaufania. Tego mi tu zabrakło. A ponadto przyzwoitość nakazuje, by o takich sprawach informować wcześniej, a nie z lotniska, tuż przed odlotem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany