To był weekend porządków na łódzkich cmentarzach [zdjęcia]

Przed wszystkimi cmentarzami panował ogromny ruch, ciężko było o miejsce parkingowe na Dołach, przy ul. Ogrodowej, Szczecińskiej czy Rzgowskiej. Trudno się dziwić – większość osób wybrała się samochodami, w których przywiozła wiadra, środki czyszczące, grabie, szczotki i szufle, a także dekoracje – zielone gałęzie, wianki i znicze.

No trudno z tym jechać tramwajem, ale niestety miejsca na auto pod wejściem Stary Cmentarz szukaliśmy bezskutecznie i i tak musieliśmy zostawić je pod Manufakturą i nieść wszystko kawał drogi – opowiada Marek Malik, który ze swoją mamą Krystyną w sobotę porządkował rodzinny grób.
- A ja niczego nie wożę, tylko umówiłam się tu na miejscu z panem, który za 50 złotych umyje pomnik i uprzątnie cały grobowiec, gdzie leżą moi krewni – mówi pani Bożena Stawicka, którą spotkaliśmy na cmentarzu Mania. - Sama nie mam już siły tego robić, a nie mam już nikogo bliskiego.

Osób chętnych, by umyć pomniki za kilkadziesiąt złotych krąży w ostatnich dniach wiele. Stoją przy wejściach na cmentarze, przy alejkach i zagadują odwiedzających i proponując swojej usługi. Większość łodzian jednak samodzielnie porządkuje groby. Na cmentarzu na przy ul. Retkińskiej robił to w sobotę pan Aleksander z żoną Anną. Pani Anna podzieliła się z nami sprawdzonym sposobem na lśniące kamienne wazony – trzeba je umyć i potem doczyścić zwykłą wazeliną.
- Tu leżą moi rodzice, ale mamy na tym cmentarzu kilka rodzinnych grobów – m.in. mojego pradziadka i dziadka – mówi pan Aleksander.

- A my przyszłyśmy z córką, by zapalić świeczkę mojej mamie Sabinie z okazji imienin – dodaje pani Małgorzata, kuzynka pana Aleksandra. - No i spotkaliśmy się.

Zarówno dla nich, jak i dla wielu łodzian nadchodzące święto to czas nie tylko zadumy nad grobami bliskich, którzy odeszli, ale moment, by zobaczyć się z bliższą i dalszą rodziną, zjeść razem obiad, powspominać.