- Idea takiej produkującej prąd tkaniny jest tak banalna, że aż dziw, iż nikt nie wpadł na to wczesniej - mówi prof. Grabowska. - Jest to możliwe dzięki wszyciu w płachtę materiału specjalnej nitki hybrydowej przędzy z rdzeniem ferromagnetycznym do indukcji elektromagnetycznej, która tworzy zamknięty obwód elektryczny. Do wzbudzenia w nim przepływu prądu zmiennego niezbędny jest tylko magnes, przemieszczający się względem tkaniny, np. innej części odzieży, indukując prąd elektryczny do przetwornika, z którego można zasilać urządzenia elektroniczne. Wystarczy do tego zwykła codzienna aktywność fizyczna.
Potencjalnych sposobów wykorzystania takiej technologii jest bez liku. Z materiałów wytwarzających prąd można by produkować nie tylko ubrania, ale też paski, plecaki lub torby-nerki albo biżuterię.
- Jak na razie udało nam się z takiej tkaniny uzyskać prąd o natężeniu 10 miliamperów. To jeszcze za mało, żeby naładować akumulator smartfona, ale wystarczająco, żeby podtrzymać jego funkcjonowanie. Jestem jednak pewna, że można uzyskać więcej. To kwestia wykorzystania lepszych przewodników niż miedź, a więc np. srebra i złota.
Prototyp tekstylnej ładowarki jest jeszcze w fazie testów. Jeśli znajdzie się inwestor gotów wesprzeć rozwój wynalazku, już w ciągu kilkunastu miesięcy technologia opracowana przez prof. Grabowską mogłaby urzeczywistnić się w postaci gotowego produktu rynkowego. Zabiegi o pozyskanie inwestora trwają. Zainteresowanie wynalazkiem wyraziły firmy odzieżowe. Tekstylna ładowarka zostanie też wkrótce zaprezentowana na targach: w Warszawie, a następnie w Seulu.
Pogoda w poniedziałek, 2 września:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?