Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te miejsca w Łodzi nie przetrwały pandemii. Zamknęły się na dobre. Pamiętacie je? ZDJĘCIA

Lila Sayed
Lila Sayed
Minęły prawie trzy lata od wprowadzenia przez polski rząd całkowitego lockdownu. W tym czasie jedynie sklepy spożywcze i kościoły nigdy nie zostały zamknięte. Miesiące zamrożenia, wielość restrykcji i brak wsparcia finansowego od państwa sprawiły, że miejsc, które nigdy nie przyjmą już klientów w Łodzi, wciąż przybywa. Zobacz, które miejsca zniknęły z mapy Łodzi
Minęły prawie trzy lata od wprowadzenia przez polski rząd całkowitego lockdownu. W tym czasie jedynie sklepy spożywcze i kościoły nigdy nie zostały zamknięte. Miesiące zamrożenia, wielość restrykcji i brak wsparcia finansowego od państwa sprawiły, że miejsc, które nigdy nie przyjmą już klientów w Łodzi, wciąż przybywa. Zobacz, które miejsca zniknęły z mapy Łodzi archiwum
Minęło 3,5 roku od wprowadzenia przez polski rząd całkowitego lockdownu. W tym czasie jedynie sklepy spożywcze i kościoły nigdy nie zostały zamknięte. Miesiące zamrożenia, wielość restrykcji i brak wsparcia finansowego od państwa sprawiły, że miejsc, które nigdy nie przyjmą już klientów w Łodzi, wciąż przybywa.

Tutaj łodzianie już nie napiją się piwa

Jedną z pierwszych ofiar zamknięcia w stanie epidemii okazała „Klubopijalnia - Pijalnia Wódki i Piwa”, popularnego starter baru przy ul. Piotrkowskiej 97. Podobno właściciele lokalu nie dogadali się z właścicielami kamienicy odnośnie obniżki czynszu w okresie zamknięcia. Pierwszego lockdownu nie przetrwała też „Piwiarnia Warki” przy ul. Piotrkowskiej 40 oraz znajdująca się po sąsiedzku „Ambasada Żywca”. Te lubiane przez łodzian puby zamknęły się jeszcze przed wakacjami. Później z kulinarnej mapy Łodzi zniknęła restauracja Varoska serwująca łodzianom potrawy kuchni węgierskiej.

O ile łódzkie puby i restauracje, zwłaszcza te na Pietrynie, odżyły podczas letniego odmrożenia, to drugi (wprowadzony w październiku m.in. dla gastronomii) lockdown zabił kolejne miejsca. W październiku zamknął się pub PiwPaw przy ul. Piotrkowskiej 147. Pod koniec miesiąca lokal wyprzedawał swój asortyment.

Ulgą dla branży gastronomicznej i fitness miała być obniżka czynszu wprowadzona przez miasto. Symboliczną złotówkę za miesięczny czynsz zapłacili właściciele lokali mieszczących się w budynkach miasta (ulga dotyczyła kwietnia, maja i listopada). Sporo przedsiębiorców wynajmujących lokale od prywatnych osób z ulgi nie skorzystało.

Upadł klub fitness na Widzewie

W listopadzie zamknięcie ogłosi od wielu lat działający przy ul. Ćwiklińskiej na Widzewie Fitness Klub Rytm . Klientki otrzymały mejla od właścicielek i pracowników klubu.

- W związku z aktualną sytuacją, żeby zadbać o siebie, naszą teraźniejszość (przynajmniej, bo przyszłość nie wiem jaka będzie), po długich tygodniach walki o istnienie naszego klubu - zamykamy jego działalność - czytamy w wiadomości. - Pewnie wyobrażacie sobie jak wieloaspektowo trudna dla nas była to decyzja. Nie możemy już dłużej generować długów w naszych rodzinach, aby móc funkcjonować - przeczytały klubowiczki.

W długi popada jeszcze wiele łódzkich klubów fitness, zwłaszcza tych małych osiedlowych. Mimo, że sporo z nich otworzyło się wykorzystując lukę w ogłoszonych w październiku przepisach, to frekwencja znacznie spadła.

- Dla nas najlepsze miesiące wypadają jesienią i zimą. Latem klienci korzystają z aktywności na świeżym powietrzu, więc wakacyjne odmrożenie niewiele nam dało, a w październiku ogłoszono kolejny lockdown - mówi właścicielka jednego z osiedlowych klubów, który w listopadzie otworzył się dla osób przygotowujących się do zawodów sportowych. - Niewiele osób po otwarciu wróciło do treningów, w listopadzie będę musiała dołożyć do interesu - przyznaje.

Nie czas na figle...

Drugi lockdown okazał się gwoździem do przysłowiowej trumny dla co najmniej trzech łódzkich figlorajów i parków rozrywki. Choć dotychczas mało się mówiło o branży rozrywkowej, to ich właściciele przeżywali prawdziwy dramat - ta branża (podobnie jak wymienione wyżej) została zamrożona dwukrotnie. Jesienią zamknięcie ogłosił jeden z najbardziej lubianych przez najmłodszych mieszkańców i ich rodziców park rozrywki przy al. Piłsudskiego. Zabawa Park, bo o nim mowa, działał na rynku niespełna dwa lata. W październiku ogłosił zamknięcie. Z powodów finansowych z mapy łódzkich sal zabaw zniknęła też istniejąca od 22 lat na rynku retkińska Agatka i znajdująca się na Teofilowie Ufolandia (ta sala zabaw przeniosła się do internetu). Właściciele pozostałych figlorajów w Łodzi są na skraju bankructwa.

- Wiosną byliśmy zamknięci przez trzy miesiące. Gdy na przełomie września i października interes nieco się ruszył (klienci m.in. zaczęli zamawiać imprezy zamknięte), po okropnie słabych wakacjach, ponownie rząd ogłosił lockdown naszej branży - relacjonuje Wacław Brancewicz, właściciel sali zabaw "Smocza Kraina" przy ul. Maratońskiej. - Miesięczne koszty utrzymania sali to olbrzymi wydatek - poza czynszem (który ze względu na powierzchnię figlorajów czasami przekracza 10 tys. zł - przyp.red.) trzeba zapłacić za media i opłacić pracowników. Skąd na to wziąć? - pyta retorycznie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany