Tajemnicza śmierć przy ul. Mireckiego w Skierniewicach. Małgorzata Witkowska została otruta cyjankiem potasu?
W pierwszej kolejności podlupę śledczych trafił małżonek zmarłej. Ustalono, że jego żona dwa dni przedśmiercią ubezpieczyła się na życie. W razie jej śmierci miał otrzymać 100 tys. zł. Sąsiedzi Witkowskich, którzy zostali przesłuchani przez policję zeznali, że przed jej śmiercią słyszeli dobiegające z jej mieszkania odgłosy rozmowy mężczyzny i kobiety. Na klatce schodowej znaleźli też ślady błota, które, jak sądzili, mógł zostawić mąż zamordowanej kobiety. Ustalono też, że małżonek Witkowskiej utrzymywał znajomość ze swoją dawną dziewczyną. Mężczyzna miał jednak solidne alibi. Gdy jego małżonka sama przebywała w mieszkaniu, on na wsi pracował zeswoim ojcem przy budowie swojego domu. Później imprezował z kolegami i pomagał bratu naprawić samochód.
Małgorzata Witkowska uchodziła za osobę skrytą. Najlepsze relacje miała ze swoją babcią, matką swojej mamy. Dwa tygodnie przedśmiercią pojechała do niej z mężem. Babcia zauważyła wtedy, że Małgorzata jest smutna. Gdy została z nią sama, zapytała, co się stało.
- Babciu ja tego małżeństwa mam dosyć, ja się go boję - usłyszała.
Czytaj więcej na następnej karcie