Jak poinformowała Ambasada RP w Bratysławie, okoliczności śmierci łodzianina nie są do końca jasne. W szpitalu w mieście Martin przeprowadzana jest sekcja zwłok mężczyzny, która ma rozwiać wątpliwości dotyczące przyczyny jego zgonu. Dochodzenie prowadzi słowacka policja.
39-latek nie poruszał się po zboczu górskim w pojedynkę. Towarzyszył mu kolega i syn tegoż kolegi. Jak twierdzi konsul Tadeusz Frąckowiak, turyści prawdopodobnie zabłądzili, bo znajdowali się poza szlakiem narciarskim, na terenie tzw. freeridingowym. W dniu, w którym doszło do tragedii (w czwartek ok. godz. 13) panowała bardzo duża mgła, przez co osłabiona była widoczność w tamtym miejscu. Z relacji uczestników zdarzenia wynika, że mężczyzna miał na sobie kask i ochraniacze do jazdy na snowboardzie. Łodzianin nagle zniknął im z oczu.
- Możliwe, że zapadł się pod nim przewis i turysta spadł w dół - wyjaśnia konsul Frąckowiak. - Pozostali zeszli ze zbocza i zawiadomili słowackich ratowników. Ci ruszyli pieszo. Nie mogli użyć śmigłowca, bo mgła była zbyt duża...
Służby ratownicze odnalazły ciało łodzianina. Tajemnicą na razie pozostaje dlaczego 39-latek nie miał na sobie wspomnianego kasku i ochraniaczy. W siedzibie słowackich służb ratowniczych w miejscowości Jasna lekarz potwierdził zgon łódzkiego turysty. Jeszcze tego samego dnia rodzice i brat łodzianina dowiedzieli się o jego śmiertelnym wypadku.
Fot. Polskapresse
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?