Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica miejskiej kasy

pas
Koszykarki ŁKS otrzymały tylko 350 tys. zł miejskiej dotacji
Koszykarki ŁKS otrzymały tylko 350 tys. zł miejskiej dotacji Paweł Łacheta
Szefowa wydziału Luiza Staszczyk-Gąsiorek miała się radnym z Komisji Sportu wytłumaczyć z takiego, a nie innego (naszym zdaniem, niesprawiedliwego) podziału pieniędzy na łódzkie kluby i organizacje sportowe.

Spotkanie nic jednak nie dało. Tajemnica podziału wielkiej kasy (5 mln zł) pozostała nierozwiązana, a wręcz można powiedzieć, że jeszcze bardziej zagmatwana. Sęk w tym, że jak słusznie powiedział przewodniczący Komisji Sportu Mariusz Bogacz nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić.
Według kryteriów przyjętych przez wydział sportu, o takim, a nie innym podziale decydowały - sukcesy, ligowa pozycja, popularność w mieście, udział młodzieży. Gdyby poważnie stosowano się do tych kryteriów, to bank rozbiliby rugbiści Budowlanych. Tak się jednak nie stało.
Według wydziału, podział ważności dyscyplin w mieście Łodzi wyglądał następująco: na czele piłka nożna, potem siatkówka, rugby i na końcu koszykówka. Dlaczego właśnie tak, pani dyrektor nie wytłumaczyła. Żużel znalazł się poza klasyfikacją, dostał jednak dużą dotację ze względu na frekwencję na zawodach.
Koszykarki ŁKS otrzymały tylko 350 tys. zł miejskiej dotacji
A podział środków wyglądał następująco: Widzew (piłka nożna) 1 mln 150 tys. zł, ŁKS (piłka nożna) - 970 tys., Budowlani (siatkówka) - 800, Orzeł (żużel) - 535, Budowlani (rugby) - 400, ŁKS i Widzew (koszykówka żeńska) - po 350, ŁKS (koszykówka męska) - 345 tys. zł.
Wydaje się, że skoro koszykówka żeńska i siatkówka deklarowały podobne budżety (8 mln zł) i osiągnęły porównywalne wyniki, to i przyznane pieniądze muszą być podobne. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Okazuje się, że szczegółowe zasady podziału kasy są jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic Urzędu Miasta i nawet radni nie mają do niej dostępu. Jak powiedziała Luiza Staszczyk-Gąsiorek ostatnie słowo w tej sprawie należało do prezydent Hanny Zdanowskiej i to ona zatwierdziła taki, a nie inny podział pieniędzy na sport. Skoro pani dyrektor niczego nie udało się wyjaśnić, to może radni podczas najbliższej sesji okażą się bardziej dociekliwi i zapytają panią prezydent o sportową kasę?
A rozmawiać jest naprawdę o czym. Trudno logicznie wytłumaczyć, dlaczego przez dwa lata miasto dotowało RKS sumą 200 tysięcy złotych i nagle w roku olimpijskim przestało, ograniczając się do przyznania 25 tysięcy złotych olimpijczykowi Adamowi Kszczotowi (- Nie widzę powodu, żeby w sposób szczególny traktować Kszczota - oświadczyła Luiza Staszczyk-Gąsiorek).
Prezes RKS Dominik Gralka starał się wyjaśnić, dlaczego władze Łodzi przeznaczyły 98 procent środków na sport ligowy, a tylko 2 procent na olimpijski, ale mu się nie udało.
Zadeklarował jednocześnie, że gdyby jego klub dostawał milion złotych rocznych dotacji, to jest w stanie wychować ośmiu olimpijczyków, w tym trzech medalistów. Odważna deklaracja wywołała konsternację wśród członków komisji. Jednak nikt z radnych nie miał duszy pokerzysty. Nie powiedział: Sprawdzamy. Spróbujemy załatwić te pieniądze, a pan niech wywiąże się ze swoich deklaracji! W rezultacie zamiast merytorycznej rozmowy mieliśmy klasyczne przelewanie z pustego w próżne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany