Spotkanie nic jednak nie dało. Tajemnica podziału wielkiej kasy (5 mln zł) pozostała nierozwiązana, a wręcz można powiedzieć, że jeszcze bardziej zagmatwana. Sęk w tym, że jak słusznie powiedział przewodniczący Komisji Sportu Mariusz Bogacz nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić.
Według kryteriów przyjętych przez wydział sportu, o takim, a nie innym podziale decydowały - sukcesy, ligowa pozycja, popularność w mieście, udział młodzieży. Gdyby poważnie stosowano się do tych kryteriów, to bank rozbiliby rugbiści Budowlanych. Tak się jednak nie stało.
Według wydziału, podział ważności dyscyplin w mieście Łodzi wyglądał następująco: na czele piłka nożna, potem siatkówka, rugby i na końcu koszykówka. Dlaczego właśnie tak, pani dyrektor nie wytłumaczyła. Żużel znalazł się poza klasyfikacją, dostał jednak dużą dotację ze względu na frekwencję na zawodach.
A podział środków wyglądał następująco: Widzew (piłka nożna) 1 mln 150 tys. zł, ŁKS (piłka nożna) - 970 tys., Budowlani (siatkówka) - 800, Orzeł (żużel) - 535, Budowlani (rugby) - 400, ŁKS i Widzew (koszykówka żeńska) - po 350, ŁKS (koszykówka męska) - 345 tys. zł.
Wydaje się, że skoro koszykówka żeńska i siatkówka deklarowały podobne budżety (8 mln zł) i osiągnęły porównywalne wyniki, to i przyznane pieniądze muszą być podobne. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Okazuje się, że szczegółowe zasady podziału kasy są jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic Urzędu Miasta i nawet radni nie mają do niej dostępu. Jak powiedziała Luiza Staszczyk-Gąsiorek ostatnie słowo w tej sprawie należało do prezydent Hanny Zdanowskiej i to ona zatwierdziła taki, a nie inny podział pieniędzy na sport. Skoro pani dyrektor niczego nie udało się wyjaśnić, to może radni podczas najbliższej sesji okażą się bardziej dociekliwi i zapytają panią prezydent o sportową kasę?
A rozmawiać jest naprawdę o czym. Trudno logicznie wytłumaczyć, dlaczego przez dwa lata miasto dotowało RKS sumą 200 tysięcy złotych i nagle w roku olimpijskim przestało, ograniczając się do przyznania 25 tysięcy złotych olimpijczykowi Adamowi Kszczotowi (- Nie widzę powodu, żeby w sposób szczególny traktować Kszczota - oświadczyła Luiza Staszczyk-Gąsiorek).
Prezes RKS Dominik Gralka starał się wyjaśnić, dlaczego władze Łodzi przeznaczyły 98 procent środków na sport ligowy, a tylko 2 procent na olimpijski, ale mu się nie udało.
Zadeklarował jednocześnie, że gdyby jego klub dostawał milion złotych rocznych dotacji, to jest w stanie wychować ośmiu olimpijczyków, w tym trzech medalistów. Odważna deklaracja wywołała konsternację wśród członków komisji. Jednak nikt z radnych nie miał duszy pokerzysty. Nie powiedział: Sprawdzamy. Spróbujemy załatwić te pieniądze, a pan niech wywiąże się ze swoich deklaracji! W rezultacie zamiast merytorycznej rozmowy mieliśmy klasyczne przelewanie z pustego w próżne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?