Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwestrowa wpadka - 150 gości wyszło! Zabrakło alkoholu i jedzenia [zdjęcia]

Lila Sayed
Miały być trufle z koziego sera, tatar z łososia i wykwintne pasztety z żurawiną, a był... ryż z gotowaną marchewką. To tylko jedna z wpadek, które przytrafiły się organizatorom sylwestra w klubie Broadway przy ul. Stefanowskiego. Goście, którzy za zabawę sylwestrową płacili 230 zł od osoby, tak się zdenerwowali, że wezwali policję.

Na nieudaną imprezę, także sylwestrową, można złożyć reklamację, tak jak każdą inną usługę. Organizator zabawy ponosi bowiem odpowiedzialność za jej przebieg. Dlatego osoby, które są rozczarowane organizacją, mogą dochodzić swoich roszczeń. Najlepiej gdyby dysponowały sporządzoną przez organizatora pisemną ofertą z wyszczególnieniem liczby potraw i sylwestrowych atrakcji. Wówczas łatwiej dochodzić swoich praw. W razie problemów można skorzystać z pomocy miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumentów czy Federacji Konsumentów.

- O godz. 22 (impreza zaczynała się o godz. 21 - przyp. red.) szwedzki stół był pusty. Zjadłem tylko trochę gotowanej marchewki na plastikowym talerzu i tyle... - mówi Tomasz Rudnicki, który wraz z grupą znajomych postanowił przywitać Nowy Rok w Broadwayu. - W plastikowych kubkach kelnerzy serwowali także alkohol. Do tego było zimno, a stolik znajdował się pod schodami. Takie warunki za 230 zł? - pyta z niesmakiem.

Za te pieniądze miały być zagwarantowane wykwintne przekąski, dania gorące (m.in. karkówka i polędwiczki) oraz wyszukane ciasta. W pakiecie był też open bar (czyli alkohol - drinki, wódka, dwa rodzaje wina i piwo - bez ograniczeń) - przynajmniej tak można było przeczytać w sylwestrowej ofercie, na którą skusiło się ok. 300 łodzian. Klub zapewniał także szampańską całonocną zabawę, tymczasem przed północą połowa gości wyszła (pan Tomasz wraz ze znajomymi pojechał do Manufaktury).

Wcześniej doszło do awantury między gośćmi a organizatorami. Klienci domagali się zwrotu pieniędzy, a że nie mogli tego z początku wyegzekwować, wezwano policję. Funkcjonariusze załagodzili spór. Obeszło się bez drastycznych scen i rękoczynów.

Jak twierdzi rzekomy właściciel klubu (nie chciał się przedstawić), Broadway nie był organizatorem imprezy sylwestrowej. Lokal został wynajęty przez firmę eventową Inter Line, z którą klub współpracował w zeszłym roku.

- Zdaję sobie sprawę z niedociągnięć, które powstały. Winę za nie ponoszą podwykonawcy - mówi Artur Kęska z Inter Line. - Wszystkim, którzy tego żądali, czyli 150 gościom, zobowiązałem się zwrócić pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany