Stomil - ŁKS. Czy nowy trener łodzian potrafi zatrzymać katastrofę?

W ostatnich 9 spotkaniach ŁKS stracił 22 gole (średnio 2,44 na mecz) i ani razu nie zachował czystego konta. Pierwsze, o musi zrobić nowy trener łodzian - Ireneusz Mamrot, to zatrzymać tę kalastrofę, bo z awansu do ekstraklasy będą nici. Nawet byli znakomici widzewiacy po derbach przyznawali, że tak naprawdę to dwa gole dla drużyny z al. Piłsudskiego wypracowali ełkaesiacy, a rywalom pozostało jedynie postawić kropkę nad i, co okazało się wyjątkową łatwizną.
Nowy szkoleniowec ŁKS musi już, natychmiast, teraz poprawić grę defensywną zespołu, ale czy to oznacza, że wyrzuci z meczowej jedenastki Hiszpanów - Pirulo i Domingueza, którzy w odbieraniu piłki mówiąc łagodnie nie brylują, a w kryciu popełniają wręcz juniorskie błędy? Nie wydaje się to możliwe. Obaj piłkarze stanowią dziś bowiem o sile ofenywnej zespołu. Przy budowaniu jedenastki na spotkaniu ze Stomilem trzeba zachować równowagę w drużynie, a kadrowa rewolucja i kompletna zmiana sposobu gry, temu by nie pomogła.

Co i jak można zrobić przez kilka dni, żeby obrońcy nie popełniali juniorskich gaf, które najrzadziej przytrafiają się długo grzejącemu ławę Hiszpanowi Carlosowi Morosowi Gracia?

Który pomocnik skutecznie weźmie na swoje barki odpowiedzialność za zatrzymywanie szybkich kontraataków rywali? Czy jokerami w talii, którą rozdaje teraz Mamrot asami okażą się nowi gracze: wracający do kadry bozny obrońa Adam Marciniak, duński pomocnik Mikeel Rygaard i autor bramki wyjątkowej urody, strzelonej przewrotką zyli napastnik Ricardinho? Pytań jest dużo, czy nowy szkoleniowiec szybko znajdzie na nie odpowiedź.
ŁKS musi zacząć wygrywać, bo ligowa tebal jest wyjątkowo płaska, a łodzianie nad siódmą w tabeli Miedzią Legnia (miejscem, które daje jedynie granie w I lidze w przyszłym sezonie) mają zaledwie 6 punktów przewagi. Jeśli nie odwróci się złej karty, łatwo ją będzie stracić.