Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starachowice. Lekarze i pielęgniarki wyrzuceni z pracy po porodzie na podłodze

Monika Kaczorowska
Dorota Rurarz, dyrektor ds pielęgniarstwa, Marcin Biesiada, dyrektor ds. Leczniczych i Grzegorz Fitas, dyrektor naczelny szpitala. - Stwierdzono bardzo duże zaniedbanie ze strony personelu - stwierdził dyrektor Grzegorz Fitas.
Dorota Rurarz, dyrektor ds pielęgniarstwa, Marcin Biesiada, dyrektor ds. Leczniczych i Grzegorz Fitas, dyrektor naczelny szpitala. - Stwierdzono bardzo duże zaniedbanie ze strony personelu - stwierdził dyrektor Grzegorz Fitas. Monika Nosowicz-Kaczorowska
W poniedziałek odbyła się konferencja prasowa w sprawie kobiety, która w szpitalu w Starachowicach urodziła na podłodze martwe dziecko. Jest ostra reakcja - ordynator, dwóch lekarzy i pięć pielęgniarek mają stracić pracę.

W szpitalu, gdzie kobieta urodziła martwe dziecko na podłodze, trwa kontrola. Konsultant wojewódzki analizuje dokumenty

Dostawca: x-news

Prokuratura w starachowickim szpitalu. Badają sprawę kobiety, która rodziła martwe dziecko - czytaj więcej

Po porodzie na podłodze, szpital w Starachowicach już skontrolowany - czytaj więcej

Afera w szpitalu w Starachowicach. Ostra reakcja związków

Osiem osób: ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego, pielęgniarka oddziałowa, dwójka lekarzy i cztery położne - wszyscy, którzy byli w pracy 2 listopada po południu, kiedy w starachowickim szpitalu doszło do szokującego porodu, stracą pracę.

Przypomnijmy, pacjentka oddziału Izabela Zięba oskarżyła personel medyczny Oddziału Ginekologiczno -Położniczego, że nie udzielił jej pomocy podczas porodu martwego dziecka. Pacjentka urodziła dziecko bez pomocy, na podłodze w sali szpitalnej. Według relacji jej i jej męża nikt, mimo wielokrotnych próśb o pomoc nie zainteresował się rodzącą.

Informację o zwolnieniach pracowników przekazał w poniedziałek dyrektor szpitala Grzegorz Fitas podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.

- Chciałbym przeprosić pacjentkę, jej męża i rodzinę za to, że personel szpitala nie był w stanie kompetentnie, fachowo udzielić pomocy medycznej, pomimo, że szpital jest bardzo dobrze wyposażony w sprzęt. W tym przypadku sprzęt okazał się bezużyteczny. Następnego dnia po tragedii wszcząłem wewnętrzne postępowanie, które zakończyło się w niedzielę o godzinie 15. We wnioskach nie znalazłem żadnych możliwości wytłumaczenia, dlaczego tak się stało, dlaczego przy kobiecie nie było lekarza i nie było położnej, mimo że na oddziale było dwóch lekarzy dyżurnych i pięć położnych. Nie stwierdziłem faktu, że byli tak bardzo zajęci, że nie zdołali zająć się pacjentką - mówił dyrektor Grzegorz Fitas.

- Postanowiłem rozwiązać umowę o pracę z ordynatorem oddziału, z siostrą oddziałową, lekarzami dyżurnymi i wszystkimi pielęgniarkami położnymi pracującymi na tej zmianie.

Umowy o pracę ze wszystkimi osobami mają zostać rozwiązane w ciągu tego tygodnia. Obecnie lekarze: specjalista z II stopniem specjalizacji i rezydentka oraz położna, która opiekowała się pacjentką są na urlopach wypoczynkowych. Pielęgniarki przychodzą na razie do pracy.

Dyrektor szpitala dodał, że personel dyżurujący na oddziale nie zachował hierarchii ważności czynności podczas dyżuru, nie chciał jednak powiedzieć, co dokładnie robili lekarze i pielęgniarki. Jak powiedział, położna odpowiedzialna za monitorowanie sytuacji podczas porodu u pani Izabeli wyszła do innej części oddziału nie informując nikogo o sytuacji, nie prosząc o zastąpienie jej przy pacjentce. Wiadomo też, że w tym czasie na oddziale nie było żadnego innego porodu.

- Nie chciałbym dziś nikogo osądzać, prokuratura zabezpieczyła dokumentację. Nie chcę w tej sprawie wypowiadać się przedwcześnie - odpowiadał dyrektor Fitas.

Dyrektor do spraw leczniczych szpitala w Starachowicach Marcin Biesiada powiedział, że część procedur medycznych dotyczących opieki nad pacjentką była zachowana: wykonano jej badania płodu, przyjęto na oddział, na osobną salę, podano środki wywołujące poród. Procedury nie zostały dopełnione podczas końcowej fazy porodu.

- Zawiódł czynnik ludzki - dyrektor podsumował Grzegorz Fitas.

Dyrektor dodał, że na razie oddział pracuje normalnie, pacjentki mogą czuć się bezpiecznie ale szpital już szuka ludzi, którzy zastąpią zwolnione osoby. Niewykluczone, że dyrektor starachowickiego szpitala zwróci się do szefostwa sąsiednich szpitali z prośbą o tymczasowe wzmocnienie kadrowe.

Swoje czynności prowadził też w Strachowicach świętokrzyski wojewódzki konsultant do spraw ginekologii i położnictwa, profesor Wojciech Rokita. Dwa dni trwała kontrola, jaką przeprowadził w starachowickiej lecznicy na wniosek ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Informacji na temat wyników kontroli udzielać jednak nie mógł.

- Nie jest to możliwe ze względu na zawarte w protokole informacje, które objęte są tajemnicą lekarską - tłumaczył profesor Rokita. Sporządzony przez niego raport trafił już na biurko ministra zdrowia.

Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia kiedy zareaguje na sytuację w Starachowicach. Rzecznik Milena Kruszewska odpowiedziała nam w poniedziałek po południu: - Potwierdzamy, że do Ministerstwa Zdrowia wpłynął raport konsultanta. Obecnie z raportem, jak i z wnioskami z niego płynącymi, które wskazał konsultant, zapoznaje się Minister Zdrowia. Trudno na obecnym etapie wskazać, kiedy analizy się zakończą – prosimy o cierpliwość, gdyż takie prace nie mogą toczyć się pod presją czasu.

W szpitalu w Starachowicach rozpoczęła się też kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Starachowice. Lekarze i pielęgniarki wyrzuceni z pracy po porodzie na podłodze - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany