Stanisław Syguła: ŁKS powinien mieć więcej punktów

Czy pokonanie 3:1 Arki Gdynia to sygnał, że ekstraklasa jest już na wyciągnięcie ręki?
Należy się cieszyć z postawy piłkarskiej drużyny z al. Unii, bo bardzo dobrze się zaprezentowała. Choć z drugiej strony zdobycz łódzkiej drużyny powinna być nieco większa, ale niestety kilka punktów uciekło.

Ale tabela pierwszej ligi nie kłamie. Wicelider jest w Łodzi, a strata do prowadzącej Puszczy, to tylko dwa punkty...
Tak, ale tych punktów powinno być jednak nieco więcej, myślę, że czterdzieści byłoby odpowiednią liczbą, dającą pewien komfort pracy trenerowi i zawodnikom. Oczywiście jest nadzieja, że wiosną ŁKS powróci tam, gdzie jego miejsce, czyli do ekstraklasy.
Bardzo dobrym rozwiązaniem była wymiana stoperów. Trener Kazimierz Moskal zdecydował się postawić na Adama Marciniaka, który doskonale zastąpił Macieja Dąbrowskiego. Od razu gra defensywna łodzian wygląda znacznie lepiej, bo on wie, jak należy nią dobrze kierować.

Kto jeszcze zasługuje na słowa uznania?
Bez wątpienia Pirulo. Choć Hiszpan nie zdobył gola w tym meczu, to jednak dobrze kierował poczynaniami swoich kolegów. Przyznam, że jego grę ogląda się z wielką przyjemnością, czego nie można powiedzieć o innym obcokrajowcu w ŁKS.

Kogo ma pan na myśli?
Oczywiście Nelsona Balongo, który nic nie wnosi do gry łódzkiej drużyny. Powtórzę kolejny raz, że on ma chyba zapisane w kontrakcie, że ma pojawić się na boisku w wyjściowej jedenastce, niezależnie od sportowej dyspozycji. Stoję na stanowisku, że to jedyny nieudany transfer dyrektora sportowego ŁKS.
Ważne jest także to, że frekwencja na trybunach rośnie systematycznie. To na pewno efekt dobrej postawy drużyny. Ludzie chcą oglądać zwycięzców i dlatego dobra gra jest magnesem dla kibiców. A ich duża liczba na trybunach, to wymierne pieniądze dla klubu.