Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Syguła: ŁKS ma szansę wskoczyć na wyższy poziom

Jan Hofman
Jan Hofman
O piłkarskiej spółce ŁKS i I-ligowym sezonie rozmawiamy ze Stanisławem Sygułą, biznesmenem, działaczem i partnerem technicznym klubu z al. Unii.

Pojawiła się informacja o zainteresowaniu amerykańskiego kapitału piłkarską spółką ŁKS. Należy już mrozić szampany?
Wszystko wskazuje na to, że można już je kupić i umieścić w lodówce, by w odpowiednim momencie je otworzyć. Problem w tym, że wszystko wskazuje na to, iż do czasu podpisania stosownych dokumentów pozostało jeszcze sporo czasu.

Jak pan szacuje, kiedy będą mogły strzelać korki?
Nie uczestniczę w negocjacjach, dlatego nie zamierzam się wyrywać przed szereg. Nieoficjalnie mówi się, że przedstawiciele amerykańskiej firmy już dwa miesiące temu spotkali się z Hanną Zdanowską, prezydent Łodzi.

Co to oznacza?
Być może rodzina Platek ma szersze plany biznesowe w Łodzi, które nie dotyczą wyłącznie futbolowej spółki ŁKS. Nie zmienia to jednak faktu, że należy się spodziewać, iż piłkarskie przedsięwzięcie przy al. Unii jest dokładnie rozkładane na elementy pierwsze i wszystko jest precyzyjnie analizowane pod biznesowym kątem. Jeśli uda się pomyślnie zakończyć wszystkie pertraktacje, to na pewno dla ŁKS powinno to być trampoliną do wskoczenia na wyższy sportowy poziom.

Postawa futbolowej drużyny zaprasza do współpracy...
Nie ukrywam, że nie tylko dla mnie, jest to bardzo pozytywne zaskoczenie. Poprzedni sezon nie napawał optymizmem. Drużyna była nieustannym przyczynkiem do frustracji wszystkich tych, którym leżało na sercu dobro ŁKS. Zespół swoją grą „wyprosił” ze stadionu dużą rzeszę kibiców. W wielu meczach nie dało się spokojnie oglądać poczynań ełkaesiaków. Kilku moich znajomych skarżyło się, że od oglądania popisów łodzian bolały ich zęby i odgrażali się, że już więcej nie pojawią się na trybunach. Na szczęście to już przeszłość.

Co się stało?
Pojawił się odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Ba, rzekłbym nawet, że dwóch.

Czyli?
Pierwszy to oczywiście trener Kazimierz Moskal. Jego powrót do drużyny z al. Unii sprawił, że niemoc, bylejakość, siermiężność zespołu prysły niczym mydlana bańka. Jestem przekonany, że kibice przecierali oczy ze zdziwienia. Jesienią, choć bez żadnych spektakularnych wzmocnień, to jednak oglądaliśmy ciekawy i skuteczny zespół. Poczynania ełkaesiaków sprawiały, że serca fanów się radowały, czego efektem była coraz większa frekwencja na trybunach. Do piłkarzy ŁKS dotarło wreszcie, że kibice chcą oglądać radosny, dynamiczny i zaangażowany futbol. Tylko taka gra jest dla nich magnesem.

A kto drugi?
Dyrektor sportowy, czyli Janusz Dziedzic. Facet dobrze wypełnia swoją rolę, działa z wyczuciem, a co najważniejsze wspomaga i wspiera szkoleniowca. Tego nie można było powiedzieć o jego poprzedniku. Wówczas nie obowiązywała zasada - w jedności siła.

Ten zespół trzeba wzmocnić?
Nie ma takiej potrzeby, bo w tej obecnej drużynie jest duży potencjał. Oczywiście myśląc jednak perspektywicznie, czyli spoglądając na nie tak odległą ekstraklasę, to warto, aby już teraz kilku ciekawych graczy trafiło do tej drużny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany