Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Syguła: Byłem zawiedziony grą Widzewa

Jan Hofman
StanisławSyguła
StanisławSyguła
Stanisław Syguła, wiceprezes Widzewa dzieli się wrażeniami po pierwszym spotkaniu łódzkiej drużyny.

Udany początek sezonu to zapowiedź kolejnych sukcesów?
Stanisław Syguła, wiceprezes Widzewa: – Oczywiście zwycięstwo nad Zawiszą cieszy, ale osobiście byłem zawiedziony poziomem prezentowanym przez naszą drużynę.
Jak to się mówi, pierwsze śliwki robaczywki...
– Nie rozgrzeszałbym niektórych piłkarzy, szczególnie że mieli być wzmocnieniem drużyny, jej siłą napędową. Zapewniano nas, że to dobrzy zawodnicy, ale rzeczywistość temu przeczy. Zawsze byłem zwolennikiem mówienia prawdy, dlatego nie ukrywam, że jestem zawiedziony poziomem, jaki zaprezentowała drużyna. Widzew nie może sobie pozwalać na takie mecze. Marka klubu musi do czegoś zobowiązywać. Widzew nie może być przechowalnią, tu trzeba walczyć, zostawić serce na boisku.
Powiedział pan o tym zawodnikom?
– Oczywiście. Już w przerwie zakomunikowałem niektórym piłkarzom, że nie będę tolerował markowania gry, udawania zaangażowania.
Było gorąco?
– Zbyt długo siedzę w futbolu, aby nie zauważyć takich boiskowych sytuacji. W klubie odpowiadam za sportowe wyniki, dlatego nie ma mojej zgody na obijanie się na boisku i bylejakość. Zazgrzytało i to solidnie, toteż niektórzy obrazili się na mnie. Cóż, muszę z tym żyć.
Co dalej?
– Wielu piłkarzy powinno sobie zdać sprawę, że ich przygotowanie fizyczne pozostawia wiele do życzenia. Trener Obarek robi, co może, ale mają spore zaległości i to bez wątpienia efekt zaniedbań z poprzednich klubów. Jeśli chcą pozostać u nas, muszą solidnie pracować. W innym przypadku będziemy kończyli współpracę, zastępując ich lepszymi zawodnikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany