Snowboard. Oskar Kwiatkowski wystartuje w Hiszpanii. Na horyzoncie Krynica

Inauguracja Pucharu Świata miała miejsce w połowie grudnia we włoskiej Carezzie. Oskar Kwiatkowski awansował wtedy do czołowej "16" slalomu giganta równoległego (PGA). W walce o ćwierćfinał zmierzył się mistrzem olimpijskim, Austriakiem Benjaminem Karlem. Do awansu zabrakło zaledwie czterech setnych sekundy, nasz reprezentant zajął ostatecznie 15. miejsce.

- Plan minimum na każde zawody jest taki, aby kwalifikować się do najlepszej szesnastki w każdych zawodach Pucharu Świata. Mamy dwa przejazdy kwalifikacyjne, po których właśnie taka liczba zawodników awansuje do fazy pucharowej. Na dzień dobry, w Carezzy, zadanie wypełniłem, bo byłem czternasty w kwalifikacjach, ostatecznie skończyłem na piętnastym miejscu. W jednej ósmej finału zabrakło mi czterech setnych sekundy, aby wygrać z Benjaminem Karlem i wejść do Top 8. To dowód, że jestem przygotowany bardzo dobrze, mam możliwości, żeby podejmować walkę z najlepszymi - mówił nam niedawno temu 28. letni zawodnik.

Drugie zawody obecnego Pucharu Świata odbyły się 16 grudnia w położonej niecałe 100 kilometrów dalej Cortinie d’Ampezzo. Kwiatkowski nie awansował do finałów (TOP16) PGA, zajął 25. miejsce.

- Byłem trzeci po pierwszym przejeździe kwalifikacyjnym. Niestety, w drugim uciekła mi krawędź, przez co bardzo dużo straciłem i nie wszedłem do tej upragnionej szesnastki - powiedział nam Kwiatkowski.

Tydzień później reprezentant Polski nie zakwalifikowali się do inauguracyjnych zawodów Pucharu Świata w slalomie równoległym. W przedświątecznych zmaganiach w szwajcarskim Davos odpadł już w kwalifikacjach, nie ukończył pierwszego przejazdu. Ostatecznie po dwóch przejazdach zajął ostatnie czterdzieste piąte miejsce.

- Do Davos - na slalom, bo wcześniej mieliśmy dwa giganty – jechałem pełen optymizmu. Niestety nie udało się wywalczyć wysokiej lokaty - przyznał w rozmowie z nami pod koniec grudnia ubiegłego roku mistrz świata w slalomie gigancie równoległym z gruzińskiego Bakuriani.

Szansę na rehabilitację zawodnik AZS-u Zakopane będzie miał już podczas najbliższego weekendu. Tym razem zawody Pucharu Świata odbędą się w Andaluzji, w paśmie górskim Sierra Nevada. Oskar Kwiatkowski wystartuje w niedzielę 14 stycznia. Na ten moment w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w slalomie gigancie równoległym zajmuje 20. miejsce z 22 punktami na koncie. Do lidera Austriaka Benjamina Karla traci aż 138 punktów.

W obecnym sezonie najważniejszą imprezą dla Biało-Czerwonych będą zawody Pucharu Świata, które 24 i 25 lutego odbędą się na Jaworzynie Krynickiej. Zawody najwyższej rangi w snowboardzie odbędą się w Polsce po raz pierwszy w historii.

- Na ten moment większość tematów mamy dopiętych niemal na ostatni guzik. Myślę, że teraz będzie już tylko "z górki". To będzie na pewno inny event, jeśli chodzi o charakterystykę w porównaniu chociażby z zawodami Pucharu Świata w skokach narciarskich. Chcemy, aby to wydarzenie na stałe zagościło w kalendarzu FIS. Liczę, że już w pierwszym roku pokażemy się z jak najlepszej strony i że nie będzie żadnego ryzyka utraty imprezy w kolejnych latach - mówi nam Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.

- Cały czas w głowie jest Krynica, że to nasz start główny. Na 24 i 25 lutego celuję w najlepszą formę - obiecuje Oskar Kwiatkowski.

Kilka dni temu najlepszy polski snowboardzista zadebiutował na Balu Mistrzów Sportu, był nominowany do nagrody dla najlepszego sportowca kraju w 2023 roku, ostatecznie zajął miejsce w drugiej dziesiątce.