Ślub w tym roku, a wesele w następnym. Branża weselna w rozpaczy. Są też pierwsze bankructwa właścicieli sal weselnych.
Małgorzata Janik-Lasota, od 19 lat właścicielka sali weselnej Saxonia, pytana o liczbę zaplanowanych u niej wesel mówi krótko: dramat. Ostatnie odbyło się w lutym. O ile zawsze po Wielkanocy ruch w biznesie był duży, bo przyszłe pary młode przyjeżdżały, oglądały salę, wyznaczały terminy uroczystości, to teraz dzwoniących i umawiających się jakby wyssało.
- Sytuacja jest nietypowa i bardzo niepokojąca – mówi. – Zastanawiam się, na ile jest to kwestia najbliższych dni i tygodni. Czy klienci wstrzymują oddech, aby zobaczyć co będzie dalej? Czy boją się organizować wesela, bo przecież ciągle słyszymy, że jesienią koronawirus ma ponownie zaatakować? Osoby starsze, schorowane na takie wesele, powodowane strachem, mogą bać się przyjść . Młodzi też nie chcą narażać swoich babć czy dziadków – snuje swoje rozważania Małgorzata Janik- Lasota.
WIĘCEJ INFORMACJI - KLIKNIJ DALEJ