Oczywiście to mistrz kraju był zdecydowanym faworytem, przecież otwarcie deklarują tam, że nadal myślą o dogonieniu Legii Warszawa i obronie tytułu. Poza tym rozgrywali swoje tysięczne spotkanie w ekstraklasie.
Ale podopieczni trenera Radosława Mroczkowskiego otwarcie mówili, że nie jadą do stolicy Dolnego Śląska na wycieczkę. Od kiedy drużyna z al. Piłsudskiego wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej, jeszcze nie uległa zespołowi z Wrocławia (w pięciu starciach). A na wyjeździe poprzednio przegrała z nim we wrześniu 1989 roku. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego szkoleniowiec gości z pewnością odetchnął z ulgą. Nie tylko dlatego, że sam wrócił do zdrowia (był mocno przeziębiony), ale w związku z tym, że z wirusami poradził sobie kluczowy obecnie środkowy obrońca Widzewa, Thomas Phibel. Z kolei w związku z absencją Jakuba Bartkowskiego trener postawił na lewej stronie defensywy na Dino Gavricia (Słoweniec Denis Kramar nie został jeszcze potwierdzony).
Łodzianie rozpoczęli bardzo odważnie, udowadniając, że nie zamierzają murować bramki. W 5 min ładnie uderzył Brazylijczyk Alex Bruno, zmuszając do interwencji Mariana Kelemena. Po dośrodkowaniu z rogu golkiper gospodarzy wypiąstkował piłkę, a Radosław Bartoszewicz próbował głową przelobować zarówno Kelemena, jak i obrońców. Niestety, trafił w poprzeczkę. W 7 min nerwowo grający Gavrić dał się minąć Piotrowi Ćwielongowi, na szczęście bez konsekwencji.
W 11 min liczna grupa kibiców Widzewa oszalała ze szczęścia. Akcję rozpoczął Łukasz Broź, skupiając na sobie uwagę zawodników Śląska. Kapitan gości popisał się doskonałym podaniem, a piłkę przejął Bartłomiej Pawłowski. Jeden z nowych widzewiaków wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem nie dał szans Kelemenowi.
Zespół prowadzony przez Stanislava Levego ze wszystkich sił starał sie odrobić straty. W 14 min, po kolejnym błędzie Gavricia, strzelał Waldemar Sobota, a kilkadziesiąt sekund później nieporozumienie Chorwata z Milosem Dragojeviciem omal nie skończyło się tragicznie dla gości.
Niestety, w 16 min był już remis. Z rożnego centrował Sebastian Mila, a Marcin Kowalczyk posłał futbolówkę w stronę bramki. Wydawało się, że Dragojević złapie piłkę, jednak ,,wypluł''' ją wprost pod nogi Marka Wasiluka, a wysoki obrońca wrocławian dopełnił formalności. Ciekawe, że poprzednią bramkę w lidze Wasiluk strzelił w marcu, właśnie Widzewowi (a przed kilkoma laty zdobył gola w starciu z klubem z al. Piłsudskiego, grając jeszcze w Jagiellonii Białystok).
W 23 min mocno strzelał Cristian Diaz, zaś w 26 min uderzenie Argentyńczyka zablokował wślizgiem Hachem Abbes. W 27 min łodzianie skontrowali, ale strzał Sebastiana Dudka był niecelny. W 38 min, po faulu na Aleksie Bruno, Dudek silnie uderzał z wolnego. To był dobry fragment gry łodzian. W 39 min Broź przechwycił piłkę w ,,szesnastce'' Śląska i próbował centrować, a futbolówka trafiła w poprzeczkę. W 43 min z daleka uderzał Gavrić, a po chwili Alex Bruno nie sięgnął piłki głową po podaniu Brozia. Już w doliczonym czasie gry jedyny błąd w tym meczu popełnił Phibel, na szczęście Dragojević nie dał się zaskoczyć Ćwielongowi.
Po zmianie stron bliski oddania celnego strzału z niewielkiej odległości był Krystian Nowak. W 52 min stanowczo zbyt łatwo dał się minąć Broź, ale bez konsekwencji. W 55 min po błędzie Marcina Kaczmarka (zmienił Gavricia), sam na sam z Dragojeviciem znalazł się Dalibor Stevanović, ale zabrakło mu zimnej krwi. W 60 min centrował Kaczmarek, ale Mariusz Stępiński uderzył głową w środek bramki. W 61 min po przechwycie mocno strzelał Nowak, a w 75 min Stępiński źle wyprowadził kontrę, mimo liczebnej przewagi. W 76 min Łukasz Gikiewicz strzelił wprost w Dragojevicia, a w 79 min Mehdi Ben Dhifallah zachował się równie źle w kontrze, jak wcześniej Stępiński.
W 81 min Śląsk wyszedł na prowadzenie. Na połowie rywala wolnego beznadziejnie wykonał Kaczmarek, a gospodarze ruszyli z kontrą. Sytuację próbował jeszcze ratować Dudek, jednak bezskutecznie. Piłka trafiła do Ćwielonga, a ten dośrodkował wprost na głowę Gikiewicza, który zgrał ją w stronę Soboty. Źle w tej akcji zachowali się jeszcze kolejno Bartoszewicz, Broź i Dragojević, co Sobota bezwzględnie wykorzystał. To wstyd tracić tak kuriozalne bramki.
Widzew jeszcze nie rezygnował i w 84 min był o krok od wyrównania. Po podaniu Mariusza Rybickiego dokładnie główkował Dudek, jednak trafił w słupek, a Stępiński nie zdołał sięgnąć lecącej wzdłuż linii bramkowej piłki. Potem wrocławianie mogli podwyższyć prowadzenie (okazje Gikiewicza w 87, Roka Elsnera w 87, Mili w 90+2 i Sylwestra Patejuka w 90+2 min), było to jednak konsekwencją desperackich ataków łodzian.
Mamy nadzieję, że ta porażka naprawdę boli widzewiaków. I jak spojrzą rano w lustro, to będą na siebie wściekli. Bo jeżeli tak nie jest, to nie sposób być optymistą przed kolejnymi spotkaniami.
Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 2:1 (1:1)
0:1 - Pawłowski (11), 1:1 - Wasiluk (16), 2:1 Sobota (80).
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Żółte kartki: Spahić, Stevanović (Śląsk) - Dragojević (Widzew).
Widzów: 14390.
NOTY WIDZEWA W RANKINGU ZŁOTE BUTY:
Dragojević 3 - Broź 4, Phibel 5, Abbes 5, Gavrić 1 (46, Kaczmarek 1) - Alex Bruno 4 (73, Ben Dhifallah 1), Bartoszewicz 4, Nowak 4 (63, Rybicki 2), Dudek 4, Pawłowski 5 - Mariusz Stępiński 4.
Śląsk: Kelemen - Socha, Kowalczyk, Wasiluk, Spahić
- Sobota, Stevanović (83, Elsner), Mila, Kaźmierczak, Ćwielong (90+3, Patejuk) - Diaz (69, Łukasz Gikiewicz).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS
- Grób Wojciecha Siemiona wyróżnia się na cmentarzu. Uwielbiany aktor zginął tragicznie