Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skyfall - nowy film z Bondem! Przeczytaj recenzję Expressu

Renata Sas
Ma licencję na zabijanie i, jak mówi, na bycie zabitym. Jednak przez 50 lat 007, czyli najważniejszy agent Jej Królewskiej Mości, pozostaje niezniszczalny. "Skyfall" to 23. wcielenie Jamesa Bonda, a Daniel Craig jest szóstym aktorem, który go zagrał.

Stworzył nowy wizerunek Bonda - jest szorstki i brutalny, bardziej tajemniczy niż poprzednicy. Gra tę postać już po raz trzeci (po "Casino Royale" i "007 Quantum of Solace"). Zapewnia, że nigdy nie ćwiczył przed lustrem "My name's Bond. James Bond". Nie jest też przywiązany do zawartości drinka z kostkami lodu i już przy pierwszym wejściu stwierdził: "g... mnie to obchodzi".

Connery najważniejszy
"Craig sprawił, że Bond znów stał się człowiekiem, wraca do postawy Connery'ego" - pisze hollywoodzki krytyk. Ian Fleming w powieściach stworzył tę postać z myślą o Carym Grancie, ale ten nie chciał podpisać kontraktu od razu na serię filmów. Dystyngowany, skupiony Sean Connery wygrał casting i wcielił się w Bonda sześć razy. Pomyłką był George Lazenby wypatrzony w... reklamie czekoladek. Widownia chciała powrotu Connery'ego. Ten bronił się, aż przekonał go kontrakt na bajońską wówczas sumę 1,5 mln dolarów i procenty od dystrybucji. Najwięcej, bo aż siedem razy, grał lekko ironiczny Roger Moore, cztery razy bawiący się rolą Pierce Brosnan, a dwukrotnie Timothy Dalton.

Każdy miał u boku piękne kobiety. Ponoć było ich już ponad 60. Pierwsza, w filmie "Dr No" z 1962 roku, to Ursula Andress. Bondowi towarzyszyły też fascynujące damskie czarne charaktery, m.in. Sophie Marceau ("Świat to za mało"), Famke Janssen ("GoldenEye"). Pierwszą, która stała się prawdziwą partnerką 007, okazała się Izabella Scorupco ("GoldenEye").
Ale kobietą życia Bonda pozostaje M, jego szefowa - docenia go i nie znosi jednocześnie. Judi Dench jest niezastąpiona w tej roli.

ZOBACZ ZWIASTUN FILMU

Luksus, gadżety, auta
Ekskluzywne miejsca, najlepsze stroje, słowem - glamour - to jest to, czego Bondowi trzeba. Nawet Craig już to docenia, a wykorzystują luksusowe marki (stał się ambasadorem Omegi). Na ekranie niezbędne okazują się techniczne cuda Q. Grało go czterech aktorów. Aż w 17 filmach tę charakterystyczną postać stworzył, już nieżyjący, Desmond Llewelyn. Postać Q zniknęła z ekranu, ale właśnie wraca. W "Skyfall" jest nim Ben Whishow ("Pachnidło"). To geniusz komputerowy i pierwszy raz Q młodszy od 007. Natomiast nie wraca Moneypenny.

Co prawda tropiący tajemnice filmowców podejrzewali, że zastąpi ją Eva (Naomie Harris), ale okazało się, że to agentka, która jest partnerką w akcjach Bonda. A jego dziewczynę, seksowną i niebezpieczną Severine, zagrała paryżanka, rocznik 1979, Berenice Marlohe (ojciec z rodziny chińsko-francuskiej, matka pochodzi z Kambodży). Została dostrzeżona w reklamie Dacii.
Jak zawsze w Bondach niezastąpione pozostają samochody. Wraca kultowy aston martin DB5 (supermaszyna z filmu "Goldfinger"), ale są także: jaguar XJL i rover vogue SE.

M w schronie
W "Skyfall" część akcji toczy się w schronie. Tam po ataku na centralę M przenosi się MI6. Jej decyzje obserwuje Mallory (Ralph Fiennes), szef z Komitetu Wywiadu i Bezpieczeństwa. M może ufać tylko 007, który dotrze do tajemniczego Raoula Silvy. W tej roli, ufarbowany na blond, 43-letni Hiszpan Javier Bardem (Oscar za "To nie jest kraj dla starych ludzi"), który, jak mówi, składa hołd czarnym charakterom zjawiającym się w kolejnych Bondach.
Po raz pierwszy reżyseruje Sam Mendes, zdobywca Oscara za "American Beauty", prywatnie przyjaciel Craiga. Jeśli tylko można, rezygnuje z efektów komputerowych. Do najtrudniejszych sekwencji zalicza realizację 12-minutowej akcji wstępnej, rozgrywającej się na dachu pędzącego pociągu. Próby trwały trzy miesiące, kręcenie dwa.

Zdjęcia do "Skyfall" trwały 133 dni w Londynie, Turcji i pierwszy raz w Chinach. Piosenkę śpiewa i jest jej współautorką Adele.
007 zaczyna kolejne półwiecze w służbie Jej Królewskiej Mości. Dziś 44-letni, niezbyt przystojny, smutny Daniel Craig, w którego na początku mało kto wierzył, ma kontrakt na dwa kolejne Bondy. Najnowszy pokazuje go w akcji aż przez 143 minuty. Bond to licencja na sukces. Dotychczas zarobił ponad 11 miliardów dolarów.

PRZECZYTAJ RECENZJĘ

Bond i "zmartwychwstawanie"
To będzie kasowy sukces. Udany film. Bond jest niezniszczalny. W sytuacji krytycznej, pytany przez swego śmiertelnego wroga o hobby, odpowiada spokojnie, że jego hobby to z zmartwychwstawanie. "Skyfall", zaczynający nową pięćdziesiątkę ekranowego życia 007, ma w sobie wszystko, co jest kwintesencją tej serii.
Z wdziękiem nawiązuje do poprzednich filmów, ale nade wszystko daje perspektywę do odsłonięcia zmian, jakie zaszły na świecie i ujawnia, jak dziś może się w nim uplasować najważniejszy agent Jej Królewskiej Mości. Przywołując to, co skumulowało się w przygodach agenta z licencją na zabijanie przez pół wielu, Sam Mendes (Oscar za "American Beauty") tworzy zupełnie nową postać 007. Fakt ten już mocno podzielił widzów.
Wielbiciele niezawodnego wyczynowca, niewiarygodnie sprawnego, zdobywającego zawsze i wszystko co chce - od najpiękniejszych dziewczyn po najbardziej niedostępne tajemnice, ważące na politycznym porządku świata - są w rozterce.
Bond ze "Skyfall" jest zmęczony, czuje upływ czasu i skutki odniesionych ran, a nawet bywa (co wyjątkowo niespodziewane), że zadrży mu ręka. Do tego już zupełnie nie celebruje zamawiania drinków, pije piwo i jest znacznie mniej aktywny w zdobywaniu kobiet. "Casino Royale", pierwsze wejście Daniela Craiga, zapowiadało wizerunkowe zmiany, "007: Quantum of Solace" to potwierdzał, a teraz zjawił się jako Bond z bardzo ludzką twarzą i obolałą duszą.
Niezmieniona wkroczyła jego nieugięta szefowa M (Judi Dench). Powraca Q, choć jego pojawienie się to także argument za tym, że czasy już nie te. Nowy Q (Ben Whishaw) jest młodym geniuszem komputerowym, który wie, że porządek świata można zakłócić, jak mówi "siedząc, w domu, w piżamce", że nie trzeba niewiarygodnych inwazji na tajne bazy wojskowe.
Bond w 23. odsłonie to potężny wybuch w siedzibie MI6, perfidna i perfekcyjna akcja byłego agenta realizującego plan zemsty. Javier Bardem (świetny) jako demon zbrodni Silva jest kwintesencją zła ujawnionego przez wszystkie czarne charaktery, z którymi przyszło się zmierzyć Bondowi. Symbolicznie przypomniał najbardziej potwornego, "Buźkę", giganta z żelazną szczęką.
"Skyfall" to przygoda, ale też dramatyczna odsłona przeszłości 007, dużo mroku i przeżywania, w którym dla dziewczyny (tu Berenice Marlohe o egzotycznej urodzie) nie ma zbyt wiele miejsca. Jest za to zapowiedź wielu zmian, jakie przyniosą kolejne bondowskie filmy. Coraz częściej pojawiają się opinie, że Craig przebił poprzedników, że jest lepszy nawet od Connery'ego. Ci, którzy widzą w Bondzie superherosa, bawiącego się gadźetami, pewnie się z tym nie zgodzą. Ale świat się zmienił, Bond razem z nim i Mendes celnie tego dowiódł. (142 min)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany