Wygląda na to, że pasaż Abramowskiego, zrewitalizowany rok temu kosztem co najmniej 4 milionów złotych, podzielił los wielu innych łódzkich inwestycji mających uprzyjemnić życie mieszkańcom i sprawić by Łódź stawała się lepszym miejscem do życia.
CZYTAJ WIĘCEJ >>>>
Przedsięwzięcia te, hucznie zapowiadane przez władze miasta, z wielką pompą otwierane przez notabli, po kilku miesiącach popadają w zapomnienie. Administratorzy i służby porządkowe umywają ręce, a obiekty po prostu straszą...
Już od wejścia do pasażu Abramowskiego od strony ul. Kilińskiego robi się niedobrze - alejka dokumentnie pokryta jest ptasimi odchodami, a spod nóg podrywają się stada gołębi, którym ktoś sypie tam niezbyt apetycznie wyglądającą karmę - w zasadzie resztki z obiadu.
Dalej jest już tylko gorzej. Co kilkadziesiąt metrów mijamy kosze na śmieci, z których wysypują się flaszki po wódce, piwie, plastikowe pety, opakowania po daniach z fast foodów, i zaścielają przestrzeń między koszami a pobliskimi ławkami. Okolica przypomina Neapol, ale podczas długotrwałego strajku pracowników oczyszczania miasta.