Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandaliczne praktyki w łódzkim zoo?! O sprawie na blogu pisze były pracownik

(ls)
"Łódzki ogród zoologiczny to siedlisko absurdów, w którym głównym poszkodowanym są zwierzęta." - tak pisze o zoo pan Maciek, który przez rok pracował w łódzkim zoo (przez kilka miesięcy jako wolontariusz, później jako pracownik etatowy). Bulwersujące praktyki, z którymi się spotkał sprawiły, że stał się przeciwnikiem ogrodu. Na swoim blogu opisał, jak funkcjonuje łódzki ogród zoologiczny od kuchni.

Brak telefonów alarmowych

Pierwszy szok pan Maciek przeżył, gdy został przeniesiony z działu dydaktycznego do działu ssaków drapieżnych (czyli gdy rozpoczął pracę etatową). Któregoś dnia "surykatkom zawiodły implanty antykoncepcyjne. (...)Po wejściu rano na wybieg znaleźliśmy małe, różowe fasolki – noworodki surykatek- 4 żywe i 3 martwe.". - czytamy na blogu pana Maćka. I dalej. -

"Pewnego razu stado dorwało się do młodych. Zadzwoniłem więc do specjalistów, lekarzy weterynarii łódzkiego ZOO. Nikt nie odbierał. Jest to jeden z absurdów tego ogrodu – nie istnieje w nim coś takiego jak służbowe telefony komórkowe na działach. Są tylko stacjonarne."

Tygrys zagryzł 20-latka. Tragedia w zoo [FILM]

Przypadkowi pracownicy i alkohol

W kolejnej dawce opowieści łodzianin skarży się na kompetencje pracowników i decyzje zarządzających nim. Zdradza życiorysy swoich współpracowników. Na dziale dużych kotów, którymi opiekował się blogger, pracowali: były ślusarz, były kucharz i inne osoby nie mające pojęcia o życiu zwierząt. Pan Maciek wytyka ich niekompetencję - popełniali podstawowe błędy, po czym przerzucano ich do innych działów. Jeden z nich wypuścił panterę chińską na innego pracownika, który wylądował w szpitalu. Ledwo przeżył.

CZYTAJ TEŻ: Tygrys zagryzł 20-latka. Tragedia w zoo [FILM]

Zdaniem bloggera, gdy zarząd chciał kogoś wyrzucić podstawiał...alkomat. "Bo pili tam wszyscy. Opiekunowie śmiertelnie groźnych drapieżników. (...) to co robili zwykli pracownicy przerażało. Były kucharz na drapieżnych potrafił niedźwiedziom sprzątać odchody metalową szufelką, którą w chwilę później, nie myjąc, wybierał im z koryt resztki jedzenia." - czytamy w dalszej części. i dalej: "Małpom sajmiri regularnie wrzucali do misek jabłko – mimo że sajmiri jabłek nie jedzą. Mają również problemy z jedzeniem gdy miska jest na ziemi, bo i w naturze i w niewoli 98% czasu spędzają nad ziemią."
Kierowca autobusu uprawiał seks w pracy. Przyłapała go policja [FILM]

Według pana Maćka zwierzęta mieszkające w łódzkim zoo są bardzo zestresowane. Winę za to ponoszą ludzie, którzy na zwierzęta krzyczą i bluźnią.

"Samiec lwa w łódzkim ZOO jest zestresowanym, neurotycznym zwierzęciem. Pieniek od mięsa z przykładu wyżej to tylko wierzchołek góry lodowej. Ten lew potrafi być dla zabawy drażniony, bo, cyt: „fajnie się wku*wia”. A tak wygląda gdy nie jest wku*wiany.Jest regularnie stresowany, więc i psychotyczny – nie za dobrze się dogaduje z samicami, więc nie mogą być razem na wybiegu. Skutkiem tego samiec jest na wybiegu raz na 2, 3 dni, resztę czasu spędza w małym boksie."- pisze łodzianin

"Dlaczego łódzkie ZOO to robi? Dlaczego bierze kompletnie przypadkowe osoby z pośredniaka, do bardzo odpowiedzialnej pracy o której marzą rozgarnięci ludzie z pasją?"- pyta bezradnie były pracownik zoo.

Czytaj więcej na blogu pana Maćka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany