Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal przed meczem ŁKS! Piłkarze mieli grać na... potłuczonym szkle

(bap)
Dla ŁKS gra w IV lidze to prawdziwa droga przez mękę. Wczorajszy mecz łodzian ze Startem Brzeziny rozpoczął się z dwugodzinnym opóźnieniem, bo w nocy przed spotkaniem na murawie boiska Startu Łódź ktoś rozsypał potłuczone szkło i rozlał olej. Mogło dojść do tragedii.

Miejscem rozegrania zaległego meczu 4. kolejki rozgrywek IV ligi miał być stadion łódzkiego Startu przy ul. św. Teresy, gdzie przed laty na trybuny przychodziło po kilkanaście tysięcy kibiców, ale ostatnio obiekt popada w ruinę
.
W dniu meczu okazało się jednak, że największym problemem jest stan murawy, na której miały zmierzyć się obie drużyny.
– W nocy nieznani sprawcy rozsypali na niej duże ilości potłuczonego szkła, wylali też olej i ze dwie puszki farby olejnej
– mówi Wojciech Zieliński, dyrektor obiektu, od którego brzeziński klub z Brzezin za ok 3 tys. zł wynajął obiekt. – Zauważyliśmy to o godzinie 7 i od tamtej pory usuwamy szkło z boiska. O incydencie powiadomiliśmy policję, która szuka sprawców. To może być trudne, bo na naszym obiekcie nie działa monitoring, a pracownik ochrony w nocy był sam.

Główne podejrzenie padło na pseudokibiców. Nie wiadomo jednak, czy bardziej na odwołaniu meczu zależało kibicom Widzewa, czy może ŁKS, dzięki czemu łódzki klub znów otrzymałby punkty bez gry.

Piłkarze ŁKS kategorycznie odmówili wyjścia na boisko, a drugi trener łodzian Jakub Skrzypiec pokazywał zebrane z trawy odłamki. Na rozgrzewce pojawili się tylko zawodnicy Startu. Łodzianie zaś przez ponad godzinę siedzieli przebrani w szatni, a o tym, czy mecz się odbędzie, mieli zdecydować arbitrzy.

W tym czasie pracownicy Startu zbierali z trawy potłuczone butelki i ok. godz. 15, pół godziny po planowanym początku spotkania, zapewniali, że można już bezpiecznie grać. – Najwięcej szkła było w polu karnym. Widać, że zrobiono to celowo, bo kawałki były drobne. Rano wywoziliśmy je taczką, ale teraz uzbierałem już tylko kilka – mówił jeden z nich.

Innego zdania był Mikołaj Kubicki ze służb medycznych ŁKS. Każdy wie, że piłka nożna, to nie jest gra w szachy, ale sport kontaktowy. Zawodnik wykonuje wślizgi i aż boję się myśleć, co może się stać, gdyby trafił na coś ostrego. Narażone są tkanki łączne, czyli skóra, mięśnie, więzadła. Noga ma bardzo wiele żył, nie mówiąc o aorcie udowej. O jej przecięciu wolę nie myśleć. Wszyscy piłkarze mieli to w głowach – mówi rehabilitant z kliniki Mik-Med z ul. 6 Sierpnia.

Emocje i napięcie było coraz większe. Ostatecznie po dwóch wizytach arbitrów na murawie i dokładnym jej sprawdzeniu sędziowie podjęli decyzję o rozegraniu meczu. Piłkarze ŁKS musieli grać, bo w innym wypadku groził im walkower.
Spotkanie rozpoczęło się prawie dwie godziny później, niż planowano. Nie mogli obejrzeć go kibice ŁKS, których spora grupa dopingowała drużynę spod stadionu.

Na szczęście na boisku nikomu nic się nie stało, ale to, co wydarzyło się przed meczem, jest kolejnym sygnałem dla władz Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. Najwyższy czas, by związek zrobił coś, by rozgrywki IV ligi nie były parodią i nie zagrażały zdrowiu zawodników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany