Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedem godzin czekania na sanitarkę na korytarzu CKD. Na wózku, w gipsie...

(mt)
– Wieczorem nikt w szpitalu nawet nie zainteresował się pacjentką, która od wielu godzin siedziała w poczekalni na wózku – mówi Roman Adamczyk, zięć pani Kazimiery.
– Wieczorem nikt w szpitalu nawet nie zainteresował się pacjentką, która od wielu godzin siedziała w poczekalni na wózku – mówi Roman Adamczyk, zięć pani Kazimiery. Maciej Stanik
Kazimiera Wardzińska z unieruchomioną gipsem nogą i częścią tułowia przez siedem godzin czekała w szpitalu na specjalistyczny transport do domu. Spędziła ten czas siedząc na wózku w poczekalni izby przyjęć Centrum Kliniczno-Dydaktycznego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Pomorskiej.

Pani Kazimiera przewróciła się w tramwaju linii 3, gdy na ul. Dolnej motorniczy zahamował, chcąc uniknąć potrącenia psa. Upadek był tak niefortunny, że w CKD stwierdzono złamanie obojczyka i nogi. Do godz. 15 trwały badania i zakładanie gipsu, następnie panią Kazimierę posadzono na wózku. Zapewniono ją oraz towarzyszącą jej córkę, że wkrótce sanitarka zawiezie pacjentkę do domu.

– Z nogą, która musiała być wyprostowana, i z gipsem na złamanym obojczyku nie można było zabrać mamy zwykłym osobowym samochodem – wyjaśnia córka pani Kazimiery, Marzena Adamczyk.

– Siedziałyśmy i czekałyśmy. Raz nam mówili, że transport będzie za pół godziny, raz, że za 40 minut – opowiada pani Kazimiera.

O godz. 18 pani Marzena zapewniona, że teraz to już na pewno w przeciągu godziny sanitarka przyjedzie, wyszła, by zdążyć kupić mamie w aptece lekarstwa i poczekać na nią w domu. Gdy godz. 22 transportu nadal nie było, do szpitala pojechał z interwencją zięć pani Kazimiery, Roman Adamczyk. Ostatecznie sanitarka zabrała pacjentkę dopiero po godz. 22.

Życzenia urodzinowe

– Do tego czasu mama siedziała na wózku z wyprostowaną nogą, prawie nie mogąc się ruszyć, a wieczorem nie mogła nawet zapytać, co dalej będzie, bo na izbie przyjęć prawie nikogo z personelu już nie było – mówi pan Roman. – Nikt się nią nie interesował, nawet nie miał jej kto podać środka przeciwbólowego.

Zarówno szpital, jak firma Bobomed, która ostatecznie zapewniła transport, tłumaczą się nadmiarem innych zleceń przewozu.
– Szpital dysponuje tylko kilkoma sanitarkami, a tego dnia miał wiele zadań związanych z pilnymi zgłoszeniami – mówi Jacek Dudek, rzecznik prasowy szpitala im. WAM, w którego strukturach znajduje się CKD przy ul. Pomorskiej. – O godz. 18 okazało się, że szpital nie da rady tego transportu zapewnić, więc został on zlecony zewnętrznej firmie. Ta zobowiązała się przysłać samochód w ciągu 40 minut i będziemy od niej domagać się wyjaśnień.

Uwaga na DOPALACZE! Gdzie szukać pomocy? Najważniejsze numery telefonów

– Zlecenie otrzymaliśmy dopiero o godz. 19 – twierdzi Marcin Mowczan, kierownik łódzkiej stacji transportu medycznego Bobomed. – Mieliśmy tego wieczoru zaplanowanych wiele przewozów i pojechaliśmy po pacjentkę, kiedy to tylko było możliwe. Ą

Upalna i burzowa środa. Potem jeszcze goręcej [x-news]:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany