Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójstwo: 17-letnia Agnieszka z Rudy Śląskiej rzuciła się z kładki na autostradę

Grażyna Kuźnik
Wypadek na A4. Kobieta rzuciła się z kładki na autostradę. Zginęła na miejscu
Wypadek na A4. Kobieta rzuciła się z kładki na autostradę. Zginęła na miejscu Arkadiusz Gola
17-letnia Agnieszka z Rudy Śląskiej rzuciła się w niedzielę z pomostu na autostradę. Kiedy psycholog Agnieszka Recheta pytała rudzkich uczniów o myśli samobójcze, szkoły nie były zainteresowane wynikami badań - pisze Grażyna Kuźnik

Widziano ją w niedzielę wczesnym wieczorem na mostku, przerzuconym nad autostradą A4 między Rudą Śląską-Kochłowicami a Chorzowem. Szła z trudem po zewnętrznej stronie kładki, trzymając się barierek. Kierowcy zwalniają. Co ta dziewczyna sobie myśli? Co ona wyprawia? W czarnym ubraniu, młodziutka, ładna. Samotna na długim moście, ale z rzędem widzów, tkwiących w samochodach, na dole. Spojrzała na nich wszystkich, potem nagle rozłożyła ręce i rzuciła się w dół, na głowę, jak w wodę, a nie w śmierć.

ZOBACZ KONIECZNIE:
WYPADEK NA A4: MŁODA KOBIETA SPADŁA Z KŁĄDKI NA A4. MIAŁA ZALEDWIE 17 LAT

To ostatnia niedziela czerwca, zbliża się godzina dwudziesta, jest ruch na autostradzie. Powrót z weekendu, początek wakacji; auta jadą jeden za drugim. Dziewczyna spada niemal na nich, na środek pasa w kierunku Katowic, tuż przed maską samochodu. Pisk opon, auta się zatrzymują. Wysypują się ludzie. Nie wierzą, że mogło im się to przydarzyć, że to się stało. Niektórzy łapią za komórki, wzywają pomoc, ale i opowiadają znajomym, co widzą, pstrykają fotki, ktoś wyciąga lornetkę, ktoś inny kamerę. Pośrodku nieruchome ciało młodziutkiej dziewczyny. Kiedy przyleci helikopter medyczny, będzie już wiadomo, że samobójczyni nie żyje. Spadła z około 15 metrów.

Świadek na kochłowickim forum pisze prawie natychmiast: "Jechałem wtedy do Katowic z Wrocławia, skoczyła jakieś cztery auta przede mną. Widziałem to razem z moją narzeczoną, która krzyknęła strasznie. Niby moment, ale widok traumatyczny. Zjechałem potem i jeszcze długą chwile staliśmy, bo nie byłem w stanie jechać dalej, ręce się trzęsły, ogólny szok. Nikomu nie życzę takich przeżyć i widoków. Mówię to jako kierowca, który to widział. Wiem, że może nie powinienem tak pisać, ale skoro planowała popełnić samobójstwo, to mogła wybrać inne miejsce. Skacząc na autostradę mogła pociągnąć za sobą do grobu inne osoby, które dla odmiany chcą żyć".

W ławce i w stresie

Kilkanaście dni wcześniej samobójca w Warszawie skoczył w biały dzień z siódmego piętra wprost na ulicę, na młodą kobietę. O mało jej nie zabił. Zgruchotał jej kręgosłup, jest sparaliżowana, on nie żyje. Też był młody; 22-letni student, powody desperacji: nieznane.

- Czy to nowa moda, żeby ginąć w tłumie, na widoku, a może jeszcze przy okazji kogoś pociągnąć za sobą? - pyta jeden z szokowanych świadków dramatu na autostradzie.

Dziewczyna, która skoczyła z kładki, miała na imię Agnieszka, 17 lat i chodziła do jednego z rudzkich liceów. Może wśród uczniów tej szkoły psycholog Agnieszka Recheta również niedawno przeprowadzała badania na temat myśli samobójczych wśród młodzieży? Wnioski były alarmujące.
Agnieszka Recheta wybrała specjalnie Rudę Śląską jako typowe miasto przemysłowe. Przepytała 180 miejscowych nastolatków. Zwyczajnych, na oko pełnych planów i energii. Okazało się jednak, że dzisiejszy rudzki uczeń to ktoś żyjący w silnym stresie, bez wiary w swoją wartość, atrakcyjność, dobrą przyszłość, sukces, a nawet w sens życia. Często to przyszły samobójca. Aż 30 uczniów nie tylko mówiło o śmierci, ale miało już za sobą pierwszą próbę samobójczą.

- Te właśnie osoby odczuwają silniejszy ból psychiczny i cierpienie w porównaniu z tymi, które nigdy nie podejmowały prób samobójczych - mówi psycholog Agnieszka Recheta. - Jednocześnie postrzegają śmierć jako stan lepszy niż życie. Są zauroczeni śmiercią, bo kojarzy im się ze spokojem, zaspokojeniem wszystkich potrzeb, odpoczynkiem. Już nic nie będą musieli.

16 proc. badanych przez nią uczniów, którzy nigdy nie próbowali się zabić, i tak ma myśli samobójcze. A nawet konkretne plany, jak to zrobić. Pozostają im jednak tylko w głowie. Ale ci z pierwszą próbą na koncie nadal planują, 90 proc. z nich nie rezygnuje z samobójstwa.

Rudzki nastolatek nie różni się psychiką od rówieśników w kra-ju. Szkoły w Rudzie Śląskiej zgodziły się na badania Rechety, ale żadna nie zainteresowała się wynikami tych analiz. Nauczyciele nie kontaktowali się z autorką i nie byli ciekawi, w jakim stanie psychicznym są ich uczniowie. Może dlatego, że sami też nie są w dobrej formie.

Jedna czwarta polskich nauczycieli czuje się całkowicie wypalona zawodowo, traci chęć do pracy i nie jest w stanie nikogo zarazić optymizmem. Ogólnopolskie badania bydgoskich naukowców nad kondycją kadry pedagogicznej ujawniły alarmujące dane; tylko 30 proc. pedagogów jest zadowolonych ze swojego życia, nie skarży się na wypalenie i depresję.

Aga była taka ładna

Depresyjny nauczyciel ma do czynienia ze zdołowanymi uczniami. Trudne zadanie.

Recheta zbadała, że im bardziej młody człowiek uważa się za nieatrakcyjnego, tym bardziej zagrożony jest depresją. A to pogarsza jego relacje z rówieśnikami, wpływa na naukę, na radość życia. Kto nisko się ceni, ten otrzymuje mniej wsparcia od innych, chociaż bardziej go potrzebuje. Nie dostrzega swoich zdolności i szans, nie potrafi ich wykorzystać.

Dla wielu młodych ludzi życie nie jest pudełkiem pełnym czekoladek, ale pustym pudłem, w którym nic dla nich nie ma. Czują się bardzo osamotnieni.

Wsparcie kolegów? Często złudzenie. Niedawno w międzynarodowych badaniach sprawdzano, ilu nastolatków uważa, że ich szkolni koledzy są mili, rozumiejący i pomocni. Okazało się, że na 39 krajów Polska pod tym względem zajmuje przedostatnie miejsce.
W sieci nie brakuje uwag na temat Agi i powodów jej skoków z mostu. Brakuje zrozumienia. Ktoś, kto mówi, że dobrze ją zna, rozpisuje się o jej problemach sercowych, zwłaszcza o tym, że chłopak ją rzucił, bo była dla niego niedobra i miał jej dość. Nie chciał z nią nawet rozmawiać. Ktoś milszy dodaje: "Aga była taka ładna", ale dodaje: "Nie rozumiem jej totalnie. Przecież to, że nie układało jej się z chłopakiem nie znaczy, że musiała się zabić. No przecież mogła se znaleźć nowego, lepszego" (pisownia oryginalna).

Pojawia się pytanie: "Dlaczego chciała, żeby wszyscy o tym mówili? Co chciała przez to powiedzieć?"

Skok na autostradę, na jezdnię pełną samochodów, robi wrażenie, ale poza tym samobójstwo Agi jest dość typowe. Miała 17 lat, a właśnie w grupie 15-19-latków samobójstwo jest jedną z głównych przyczyn śmierci. Chociaż częściej zabijają się chłopcy, to w ostatnich latach wyraźnie wzrasta liczba dziewcząt, które stosują drastyczne metody samobójstw. Czyli żadna tam garść aspiryny, ale właśnie skok z wysokości, bez żadnych złudzeń, pewnie.

Jak maturzystka Joasia z Zawiercia. Wydawało się, że wszystko, co najgorsze ma już za sobą, wychodzi na prostą. Gdy ojciec zmarł, została sama z chorą matką i niepełnosprawną siostrą, w bardzo zadłużonym mieszkaniu. Matka wkrótce też zmarła, siostra została w zakładzie, a rodzina znalazła Joasi socjalną kawalerkę, żeby nie musiała spłacać długów rodziców. Kończyła liceum o kierunku ekonomicznym, nieźle jej szło. Krewni uważali, że Joasia ma przed sobą dobrą przyszłość. I Joasia zrobiła swój krok w dorosłość. Dziewięć pięter w dół.

Tego dnia niespodziewanie przyszła odwiedzić swoją dawną sąsiadkę. Było popołudnie. Kobieta opowiadała, że wszystko trwało tyle, ile zrobienie herbaty. Bo gdy wyszła do kuchni, Joasia stanęła na balkonie. Ludzie z dołu widzieli, że dziewczyna najpierw przekłada nogi przez poręcz. Nie zwleka długo. Szybko odrywa ręce i rzuca się przed siebie. To trwa tak krótko; jakby miała gotowy plan. Zginęła na miejscu.

Skok na cudze życie

Aga wybrała też typową porę na śmierć; samobójcy decydują się na ostateczny krok zwykle między godziną 18 a 22. Niedziela i początek tygodnia to też częste pory takich decyzji. Nie jest też niczym niezwykłym, że ktoś, kto chce rozstać się z życiem, nie chce być wtedy sam. Często się zdarza, że specjalnie szuka świadków. I zapomina o innych.

- Każdy mógł iść tą ulicą - mówi w wywiadach młoda fizjoterapeutka Beata, na którą z wysokości wieżowca zleciał samobójca. Dlaczego, czym zawiniła? Szła do pacjentki, nie chciała się spóźnić, bo wie, jak jest potrzebna ludziom po wylewach czy zawałach. To ciężka praca. I nagle swoim życiem płaci za cudze decyzje. - Absurd, absurd - płacze i złości się sparaliżowana dziewczyna. Ma żal, że chłopak nie spojrzał, kto jest na dole. Nie wybrał sobie innego miejsca na ostatni skok. I chociaż uderzył w nią całym ciężarem, nie uratował sobie życia.
Jak się mogła ustrzec? Przecież nikt się nie spodziewa, że na głowę spadnie mu z nieba samobójca. Mieszkaniec Zabrza też się tego nie spodziewał. Kilka lat temu młody mężczyzna także przeżył coś, co trudno sobie wyobrazić. Damian zaparkował fiata uno na ulicy Gdańskiej w Zabrzu, na osiedlowym parkingu pod wejściem do wieżowca. Było już pod wieczór. Wyszedł z samochodu i akurat spotkał kolegę, poszli sobie pogadać. I nagle oczom nie wierzą. Na ledwo opuszczone przez Damiana auto spada z ogromnym impetem człowiek. Z samochodu zostaje blaszana miazga.

Damian, który dzisiaj mieszka za granicą, opowiadał: - Samobójca skoczył z 11 piętra na dach mojego auta. Myślałem, że to sen. Przed chwilą w nim siedziałem! Na pewno bym nie przeżył, gdybym został w środku. A ten człowiek nie tylko przeżył, ale jeszcze sam próbował pozbierać się i zejść. Z trudem go trzymaliśmy, żeby nie uciekł do przyjazdu karetki pogotowia.
To był młody chłopak, miał 21 lat. Dlaczego zdecydował się skoczyć? Podobno cierpiał na ciężką depresję, trafił do szpitala psychiatrycznego. Prawdę mówiąc, Damiana niezbyt to interesowało. Stracił jeszcze nieubezpieczone auto.

Nerwy miał tym większe, że desperat raczej wiedział, co robi. Przygotował się starannie do samobójstwa w tym miejscu. Kupił narzędzia do przecinania metalu, co ułatwiło mu wejście na dach. Chciał skoczyć tam, gdzie są ludzie. Spadł w pobliże klatki schodowej; kręci się tam zawsze sporo lokatorów.

Samobójcę albo jego rodzinę trudno jednak skarżyć o odszkodowanie. - Musiałbym udowodnić, że chłopak chciał specjalnie spaść na mój samochód, żeby go uszkodzić. Ale to niemożliwe - przyznawał Damian.

Młodzi samobójcy często działają pod wpływem impulsu, ich system nerwowy nie jest jeszcze dojrzały. Czasem wystarczy tylko dorosnąć i nie ma się czego bać. Bo statystki dowodzą, że przeciętny dorosły Polak uważa się za szczęściarza. Według tegorocznej "Diagnozy społecznej" psychologa społecznego prof. Janusza Czapińskiego, 80 proc. Polaków jest zadowolonych ze swojego życia. Wierzą, że sobie poradzą, lubią swoją pracę, przyjaciół i są szczęśliwi w miłości.



*DŁUGOTERMINOWA PROGNOZA POGODY NA LIPIEC 2013
*Sławny śląski aktor Jacenty Jędrusik nie żyje [ZOBACZ NAJLEPSZE ROLE]
*Alarmy bombowe w Polsce i na Śląsku. Sprawcy napisali: WYDAJEMY WYROK ŚMIERCI
*Gwałtowne burze na Śląsku. Dramat mieszkańców Pszczyny, Czechowic i Goczałkowic ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Samobójstwo: 17-letnia Agnieszka z Rudy Śląskiej rzuciła się z kładki na autostradę - Dziennik Zachodni

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany