Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd Najwyższy uznał, że lekarz zajmujący się chirurgicznym leczeniem otyłości ze szpitala Barlickiego dopuścił się zaniedbań. Pacjent zmarł

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Rodzina 29-letniego łodzianina, miłośnika astronomii, ojca dwuletniego synka, który w lutym 2013 roku poddał się w szpitalu im. Barlickiego nieudanej operacji chirurgicznego leczenia otyłości i zmarł w szpitalu w 11 dobie po zabiegu, doczekała się chociaż częściowej sprawiedliwości.Czytaj na kolejnym slajdzie
Rodzina 29-letniego łodzianina, miłośnika astronomii, ojca dwuletniego synka, który w lutym 2013 roku poddał się w szpitalu im. Barlickiego nieudanej operacji chirurgicznego leczenia otyłości i zmarł w szpitalu w 11 dobie po zabiegu, doczekała się chociaż częściowej sprawiedliwości.Czytaj na kolejnym slajdzie
Rodzina 29-letniego łodzianina, miłośnika astronomii, ojca dwuletniego synka, który w lutym 2013 roku poddał się w szpitalu im. Barlickiego nieudanej operacji chirurgicznego leczenia otyłości i zmarł w szpitalu w 11 dobie po zabiegu, doczekała się chociaż częściowej sprawiedliwości.

Sąd Najwyższy oddalił apelację chirurga wykonującego operację i utrzymał w mocy decyzję Okręgowego Sądu Lekarskiego w Łodzi. Ten trzy lata wcześniej uznał, że lekarz dopuścił się przewinienia lekarskiego i naruszenia kodeksu etyki, za co ukarał go naganą. Zdaniem sądu chirurg nie dołożył należytej staranności w czasie leczenia pooperacyjnego pacjenta i nie podjął decyzji o ponownym zabiegu operacyjnym, pomimo istniejących ku temu wskazań.

O tym, co się stało siedem lat temu, bliscy zmarłego nie potrafią mówić nie płacząc. 29-latek poddał się zabiegowi chirurgicznego leczenia otyłości w Barlickim, bo przy wzroście 183 cm ważył 166 kg.

- Tuż po operacji usłyszeliśmy od operującego lekarza, że syn ma grube powłoki brzuszne i były problemy podczas operacji. Następnego dnia po zabiegu syn był bardzo słaby. Zaczął narzekać na bóle brzucha. Badanie usg wykazało się, że zbiera się w nim płyn. Syn cierpiał coraz bardziej, zaczął majaczyć, a lekarz zalecał mu okłady z lodu. Z badań laboratoryjnych wynikało, że w jego organizmie rozwija się coraz silniejszy stan zapalny - dodaje matka chorego. - Spod opatrunku wydobywała się ropa, a brzuch wyglądał jakby miał pęknąć.

W 11 dobie pobytu pacjenta w szpitalu lekarz zdecydował się wykonać choremu zabieg czyszczenia powłok brzusznych. Kilka godzin później 29-letni łodzianin zmarł. Przyczyną zgonu była - jak ustalono w czasie sekcji - niewydolność wielonarządowa w przebiegu ropnego zapalenia otrzewnej.

Rodzina zmarłego ani przez moment nie miała wątpliwości, że ich syn i mąż byłby z nimi, gdyby lekarz operujący nie zaniedbał opieki nad chorym i po operacji wdrożył odpowiednie leczenie. Dlatego też złożyli doniesienie do prokuratury, zarzucając lekarzowi narażenie ich syna na utratę życia. Sprawiedliwości domagali się również przed obliczem Okręgowej Izby Lekarskiej. Sprawą zajął się Okręgowy Sąd Lekarski. Po trzech latach od śmierci pacjenta uznał, że lekarz nie dołożył należytej staranności i nie podjął, choć powinien, decyzji o ponownej operacji. Było to przewinienie zawodowe, za które ukarał chirurga naganą. Sąd zwrócił uwagę na szereg nieprawidłowości w procesie leczenia. Podkreślił, że w trakcie zabiegu lekarz w dwóch miejscach przebił pacjentowi żołądek. Po operacji zaś zignorował fakt, że chory miał problemy z oddychaniem, podwyższone tętno, gorączkę, silne bóle. A na takie parametry powinien w pierwszej kolejności zwrócić uwagę, gdy miał pod opieką pacjenta otyłego. Już następnego dnia po zabiegu chirurg powinien podejrzewać, że doszło do powikłania pooperacyjnego. Zdaniem biegłego, który wypowiadał się na dalszym etapie postępowania, chory powinien być ponownie operowany. A tak się nie stało.

- Po orzeczeniu sądu lekarskiego przez kolejne trzy lata walczyliśmy, aby się ono uprawomocniło. Lekarz odwoływał się do Naczelnego Sądu Lekarskiego w Warszawie, który raz przyznawał rację jemu, aby po kasacji skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia. Gdy sprawiedliwość przyznano nam, lekarz odwołał się do Sądu Najwyższego - opowiada matka zmarłego. - Ten ostatecznie uznał, że kasacja złożona przez chirurga jest bezzasadna. Ale nim tak się stało, wiele razy jeździliśmy na posiedzenia do Warszawy. Tam okazywało się, że lekarz nie przyjechał. I wracaliśmy z niczym do Łodzi. Baliśmy się, że sprawa w sądzie lekarskim się przedawni. Od śmierci syna nie było dnia, abyśmy z mężem nie myśleli o tym, co się wydarzyło i nie analizowali minuta po minucie ostatnich chwil syna. Nigdy nie pogodzimy się z tragedią, która spotkała naszą rodzinę. Z tym, że nasz wnuk wychowuje się bez ojca. Ani przez chwilę nikt w naszej rodzinie, a jest w niej wielu lekarzy, nie miał wątpliwości, że gdyby nie zaniedbania chirurga, to nasz wnuk miałby ojca.

Sprawa przeciwko operującemu lekarzowi toczy się od siedmiu lat w prokuraturze. Opinie składają kolejni biegli. Przed Sądem Okręgowym toczy się sprawa cywilna, wytoczona przez rodzinę zmarłego szpitalowi im. Barlickiego.

Chirurg operujący 29-letniego łodzianina nie pracuje już w Barlickim. Zatrudnienie znalazł poza Łodzią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany