Oczywiście, nie wolno zapominać o tym, że to prowadzona przez trenera Macieja Stachurę Arka była zdecydowanym faworytem decydującego starcia nad Bałtykiem. To gdynianie w imponującym stylu wywalczyli sobie pozycję lidera po sezonie zasadniczym. Mieli znacznie mniej kadrowych problemów od Budowlanych i w pełni potrafili to wykorzystać. Trudno więc podważać fakt, że Arka zasłużyła na mistrzostwo, patrząc z perspektywy całego sezonu 2014/2015. W końcu to ona pokonała zespół z Łodzi aż szcześciokrotnie, co ma swoją wymowę.
Nie zmienia to jednak faktu, iż naprawdę nie brakowało wiele, żebyśmy o zespole Szyburskiego pisali jak o zwycięzcy. System rozgrywek był znany od dawna i wszyscy wiedzieli, że wszystko rozstrzygnie się dopiero w niedzielny wieczór. A na sztucznej murawie w Gdyni działo się naprawdę wiele. Nikt nie miał czasu na nudę.
Czuje się pan zawiedziony?
Przemysław Szyburski (szkoleniowiec Master Pharm Budowlani): – Użyłbym raczej zupełnie innego słowa, ale zupełnie nie nadaje się ono do publikacji w ,,Expresie Ilustrowanym’’. Nie może być inaczej. Jestem przecież trenerem zespołu, który przyjechał po zwycięstwo.
W finale nie brakowało kontrowersyjnych decyzji sędziów. Ma pan żal do arbitrów?
– Mam świadomość, że nie jestem zbyt obiektywną osobą, żeby wypowiadać się akurat w tej kwestii. Na pewno mogli się zachować inaczej w kilku sytuacjach, które miały spory wpływ na przebieg spotkania. I zaznaczam, że chodzi mi nie tylko o mocno dyskusyjne pierwsze przyłożenie Sirockiego. Nie zapominajmy o kilku karnych i pewnych niuansach, które są rzadko dostrzegane przez kibiców. Ale czasu nie cofniemy. Nie chciałbym budować obrazu, że będziemy teraz mówić tylko o sędziach. Gdybyśmy uniknęli pewnych błędów, to mielibyśmy teraz złote medale. A teraz możemy mówić zarazem o rozczarowaniu i radości z powrotu na podium.
Trudno nie odnieść wrażenia, że to Budowlanym brakowało zimnej krwi w finale...
– Niestety. Tak to już bywa, że o płaczu lub śmiechu decyduje czasem jeden błąd. Akurat rugby to taka dyscyplina, w której czasem jednak pomyłka niesie z sobą poważne konsekwencje.Nawet, jeżeli ma miejsce w teoretycznie bezpiecznej strefie boiska. Właśnie z czymś takim mieliśmy do czynienia w finale.
Jaka atmosfera panuje teraz w Budowlanych?
– Przede wszystkim widzę u chłopaków sportową złość. A to zwiastuje naszym najgroźniejszym rywalom kłopoty w następnym sezonie. Przy zachowaniu trzonu drużyny i umiejętnym wkomponowaniu do niej nazdolniejszej młodzieży, będziemy jeszcze silniejszy. Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Gdzie pan odpocznie?
– Zapewne akumulatory naładuję gdzieś nad morzem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?