Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Riksze na celowniku urzędników [zdjęcia]

(kw)
Katarzyna Kwacz
„Bzdura!” – tak rikszarze z ul. Piotrkowskiej kwitują pomysł władz miasta, by włączyć riksze do oficjalnego systemu komunikacji MPK. Jednak ich oburzenie szybko znika, gdy pojawia się wątek umów o pracę.

– Gdyby była umowa, zawsze byłby pewny pieniądz, ubezpieczenie, emerytura – wylicza rozmarzony 46-letni pan Tomasz, który rikszą jeździ już od 14 lat. – To jednak niemożliwe do wykonania. Czy ktoś pomyślał, jak miałoby się to rozliczać? Za godzinę czy przejechane kilometry? Jak pobieralibyśmy opłatę za przejazd? Co z pasażerami, którzy mieliby migawkę? Jest jeszcze pytanie, czy w ogóle zatrudniliby nas, starych rikszarzy.

Obecnie rikszę może prowadzić każdy. Wystarczy mieć ukończone 18 lat, podpisać umowę z firmą, która wypożycza pojazdy (za 15 zł) i... być trzeźwym. Jak się okazuje, chętnych nie ma wielu.

– To nie jest łatwa praca. Trzeba być na Piotrkowskiej średnio 11 godzin, żeby coś zarobić. Najlepszy dzień jest wtedy, jak na czysto wyciągnie się 60 – 70 złotych. W najgorsze dni nawet za wypożyczenie rikszy się nie zwraca – mówi pan Tomek.
Przynależność do MPK oznaczałaby jednakowe pojazdy i stroje.
– W żadnym mieście na świecie nie ma takich samych riksz. Cały ich urok w tym, że się różnią. Nasi stali klienci właśnie po tym nas rozpoznają z daleka – komentuje rikszarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany