Kiedy po 50metrowym sprincie, na jaki mnie jeszcze stać, dopadnę wreszcie na rogu Tatarzańskiej i Przybyszewskiego upragniony autobus numer 96, łapiąc powietrze niczym ryba, zastanawiam się, jak długo jeszcze. Najmłodszy już wszak nie jestem. Nie zawsze się udaje. Często zostaję na lodzie, jak wielu innych, zgrzanych do czerwoności, przymykających oczy ze zmęczenie, wszak mamy lato, z trudem stawiających pakunki na rozgrzanym przystankowym chodniku, potwornie rozczarowanych i zmuszonych w prażącym słońcu do czekania na następny autobus, który przyjeżdża po dobrych 20 minutach, bo do tylu wydłuża się pięć minut pokazywanych na świetlnym rozkładzie.
Oto namacalne skutki wielkich zmian w miejskiej komunikacji wprowadzonych przez urząd miasta Łodzi i namacalny pokaz metody przesiadkowej, która przynajmniej w tym miejscu, jest główną myślą tej chorej reformy.
Tak szanowni rządzący, takie nam mieszańcom zafundowaliście prawdziwe bieganie po łódzku. Jak widać one jest gdzie indziej. Nie tam, gdzie prężycie piersi do orderów i zaszczytów, domagając się ich za sprawną organizację, jak to ma miejsce podczas miejskich maratonów czy biegania po Piotrkowskiej.
Ono jest codziennie na łódzkich ulicach i przystankach, gdy my zwykli mieszkańcy tego rozkopanego i zakorkowanego do granic absurdu miasta, gonimy uciekające tramwaje i autobusy. Reforma jest bowiem jednym wielkim chaosem, bez punktów wspólnych, bez myśli. bez logicznie się na siebie nakładających punktów wspólnych.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?