Rezerwowy Pafka. Poszukajmy kasy na sport w miejskich spółkach

Władze miasta przez całą kampanię wyborczą nie znalazły czasu ani ochoty, żeby zająć się najważniejszą dla łódzkiego sportu sprawą dotacją lub ich braku dla klubów sportowych miasta.
Myślałem, że wiceprezydent miasta odpowiedzialny za sport w ostatniej chwili przy promocji meczu młodzieżowej reprezentacji i siebie samego przy okazji, choć zająknie się na ten temat. Niestety, było tylko wielkie milczenie, które nie jest złotem i pokazuje czarno na białym kondycję łódzkiej polityki i oblicze ludzi, którzy się nią zajmują.
Władza się nie kwapi, więc sami poszukajmy pieniędzy, które pozwolą funkcjonować łódzkim klubom. Nie jest to takie karkołomne zadanie. Wystarczy przyjrzeć się i zrobić prawdziwy audyt przynoszących straty miejskim spółkom i tam poszukać oszczędności.
Prawda bowiem jest taka, że jest to studnia bez dna. Rada Miejska w Łodzi przeznaczyła ponad 9 mln zł na pokrycie strat Miejskiej Areny Kultury i Sportu (dwa miliony, były już trzy miliony, a do końca roku trzba będzie jeszcze wyłożyć dwa kolejne miliony złotych!) czy Portu Lotniczego im. Reymonta.
Łącznie w tym roku radni przekazali do Portu Lotniczego im. Reymonta kwotę 16,1 mln zł. Do końca roku trzeba będzie tę sumę podwoić. Lotnisko potrzebuje do końca roku 31,4 mln zł, w tym 14,4 mln zł na pokrycie strat i 17 mln zł na dokapitalizowanie spółki. To naprawdę porażające liczby i kwoty, rzucające na kolana.