Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekordowy weekend w izbie wytrzeźwień! Najtwardsi piją Białą Damę lub F-16 [zdjęcia]

(jaz)
W niedzielne południe sale w izbie wytrzeźwień wciąż były pełne zmęczonych nocnymi biesiadami...
W niedzielne południe sale w izbie wytrzeźwień wciąż były pełne zmęczonych nocnymi biesiadami... maciej stanik
Upały nie służą amatorom mocniejszych trunków. Sobotnią noc i niedzielny poranek aż 38 łodzian spędziło w izbie wytrzeźwień, czyli Miejskim Ośrodku Profilaktyki i Terapii Uzależnień. Policja przywoziła ich z ulic, przystanków, parków, a jednego nawet z fontanny, na brzegu której której usnął, szukając ochłody. Wśród pensjonariuszy znalazły się także trzy panie.

- U nas szczyt zaczyna się już w piątkowy wieczór - mówią pielęgniarki z izby przyjęć MOPiT-u. - Sobota to ciąg dalszy dobrej zabawy dla niektórych, a dla nas noc wytężonej pracy. Gdybyście mogli opisać ten zapach, który roztacza się od niektórych delikwentów...
Do łódzkiej izby trafiają najczęściej te same osoby. Pracownicy dobrze znają pacjentów, mówią im po imieniu. Wiedzą, którzy będą grzecznie spać, a którym może przyjść do głowy walenie nią w szybę i wykrzykiwanie obelg.

- Tych agresywnych czy niebezpiecznych trzeba czasami przypiąć pasami - opowiada doktor Piotr, lekarz dyżurny "wytrzeźwiałki". - Chodzi o to, by nie zrobili krzywdy sobie i innym. Na szczęście większość wie, że są w dobrych rękach i nie awanturuje się zanadto.
Co piją zanim trafią do izby wytrzeźwień? Wśród łódzkich alkoholików najpopularniejsze są takie trunki jak F-16 i Biała Dama. Pierwszy to spirytus w butelkach z napisem "Royal", kupowany na melinach za parę złotych. Nie wiadomo skąd pochodzi, ale wiadomo, że dobrze daje w czachę. Inny hit to bezbarwny denaturat, zwany Białą Damą. Czy widać po nim białą damę czy białe myszki - wiedzą tylko jego konsumenci.

- Organizm człowieka może wytrzymać wiele, a nasi pacjenci są tego żywym przykładem - mówi doktor Piotr. - Mieliśmy tu niedawno takiego delikwenta, który zaaplikował sobie 5 promili, czyli dawkę, po której teoretycznie powinien umrzeć. Nie umarł. Kiedy wytrzeźwiał opowiedział mi, że 30 lat temu wyrzucono go z wojska ze względu na wadę serca. Lekarz kardiolog dawał mu góra dwa lata życia. Chłop zaczął pić na umór i tak żyje od 30 lat. Powiedział mi: "Panie doktorze, zakorkowałem to serce butelką i jakoś bije..."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany