Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja "Trzy tysiące lat tęsknoty": Nim baśnie będą „zakazanymi piosenkami”

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Trzeba uważać, różne rzeczy mogą się wydarzyć przed śniadaniem. Można na przykład niechcący wyciągnąć jakiegoś dżinna z flakonu. I przypomnieć sobie, za czym w głębi serca się tęskni.

Chociaż cywilizacja rozwija się jak Łódź, pewne kwestie dotyczące człowieka pozostają jakoś niezmienne. Potwierdzane przez wieki przykazanie, iż należy uważać z wypowiadaniem życzeń, bo mogą się one spełnić, w filmie „Trzy tysiące lat tęsknoty” George’a Millera (na podstawie opowiadania A.S. Byatt) skonfrontowane zostaje z refleksją o konsekwencjach pokrywania pragnień skrytych w głębi serca samozadowoleniem ze stabilizacji.

Reżyser i współscenarzysta produkcji opowiada baśń w rzeczywistości, w której nauka i tzw. światły, nowoczesny homo sapiens pozbyli się bogów, duchów, elfów, demonów, nawet aniołów, uznając, że lepiej wytłumaczą świat. Bohaterka tej historii, narratolożka (taki zawód, dzięki któremu można wygodnie żyć, mieszkać w sporej posesji w Londynie i podróżować po całym w świecie) dr Alithea Binnie (w tej roli niezawodna Tilda Swinton), przekonuje słuchaczy podczas wykładów, że nie musimy już odwoływać się do mitów oraz nadnaturalnych zjawisk i bytów, by obłaskawić to, co nas przeraża.

Odważnie robi to nawet w Stambule, czyli mieście, w którym magia wciąż ma się kryć w zaułkach bazarów. Alithea (w końcu greckie imię Aletheia oznacza prawdomówną) pewnie stąpa po ziemi, jest zadowolona ze swojego życia także dlatego, że już dawno przestała uganiać się za mrzonkami i uznała swoją samotność oraz odrębność za siłę. Lubi opowieści, również fantastyczne, ale interesuje się nimi bardziej jako osiągnięciem ludzkiej twórczości, które można opatrzyć kształcącym morałem, niż przekaźnikami prawdziwych wydarzeń.

Wystarczy jednak podczas mycia zębów wydłubać z kupionego na straganie pojemnika dżinna - rzecz jasna, przystojnego (Idris Elba, wzbogacony o szpiczaste uszy i dymiącą czaszkę), by wiele się zmieniło. A skoro on, mimo zamknięcia oczu i liczenia do trzech, sześciu, dziesięciu nadal jest w hotelowym pokoju (i szlafroku), to trudno nie wierzyć w jego historię.

I właśnie opowiadanie, dzięki której to czynności para bohaterów buduje intymną relację, staje się istotą związku pragmatycznej naukowczyni i krążącego między światami dżinna. Pod jej wpływem i w nią się zanurzywszy, Alithea może dotrzeć w głąb siebie i ponownie otworzyć się na życie, dżinn zaś - ukoić swoją tęsknotę i jako nieśmiertelny połączyć człowieka z różnych epok w całkiem udaną, jego zdaniem, ludzkość. On w samotność popadł na skutek niedobrze wybranych obiektów uczuć, ona samotna z wyboru i ostrożności - razem są w stanie dać sobie nową opowieść i dopełnienie, chociażby na chwilę, od czasu do czasu. Dżinn nawet nie musi spełniać trzech życzeń, których Alithea - wiedziona doświadczeniem bohaterów znanych jej historii - tak bardzo obawia się wypowiedzieć. Wystarczy, że oboje pozwolą sobie na autentyczność.

Tilda Swinton i Idris Elba tworzą na ekranie nieoczywistą, ale dobrze uzupełniającą się parę - nie ma tu tak wyczekiwanych w podobnych duetach fajerwerków wzajemnej chemii, bo przecież ich postacie swoje kosmosy nie tyle łączą, co cieszą się ich współistnieniem. Podobnie George Miller precyzyjnie zestawia ze sobą kameralne sceny w hotelu czy domu Alithei z efektownymi sekwencjami wspomnień dżinna z różnych epok. Jest też w filmie piękna scena będąca hołdem dla znaczenia sztuki i mocy oddziaływania muzyki (tę skomponował holenderski autor, Antonius B. Holkenborg, znany jako Junkie XL).

George Miller apeluje, abyśmy ciągle potrafili wyrwać się z bezpiecznych schematów i ryzykowali; nie usychali z tęsknoty, tylko radowali się i czerpali z chwil szczęścia ożywczą moc na pełne spokoju wyczekiwanie i zamiast domagać się spełniania życzeń, otworzyli się na to, co niesie każdy dzień. A przede wszystkim pozostawili sobie margines na nawet naiwną wiarę, że nie wszystko da się naukową miarą opisać. Bo gdy baśnie będą musiały zejść do podziemia, wcale nam łatwiej nie będzie.

„Trzy tysiące lat tęsknoty”, fantasy, USA/Australia, reż. George Miller, wyst. Tilda Swinton, Idris Elba

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Recenzja "Trzy tysiące lat tęsknoty": Nim baśnie będą „zakazanymi piosenkami” - Dziennik Łódzki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany