Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja filmu "Pętla". Maryla Rodowicz, jak zawsze, miała rację. Film Pętla - Vega w formie?

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Nieoceniona Maryla Rodowicz nie kryła w jednej ze swoich piosenek, że to, co nas podnieca, to się nazywa kasa i seks. Patryk Vega jest osłuchany i wie, iż na pokazywaniu seksu i kasy dobrze się też zarabia. I nie ma kłopotów z zarzucaniem na widzów pętli.

"Pętla" Vegi: recenzja najnowszego filmu

Patryk Vega już pierwszą sceną swojego najnowszego filmu podkreśla, że w czasie pandemicznym jego produkcja rodziła się w bólach. Detalicznie wydobycie się z „czarnej dziury” zostaje nam tu pokazane. A potem hurtowo dostajemy to, czym Patryk Vega handluje od zawsze: brutalność, seks, schematy, przekleństwa, przaśny dowcip, „na wyrwę” zaadaptowane i sklejone kalki kina gatunkowego oraz mnóstwo samouwielbienia. Kino niepowstrzymanego w swej twórczości reżysera i scenarzysty ma tę przypadłość (która dla wielu jest zapewne zaletą), że przynosi dokładnie to, czego możemy się po nim spodziewać - nawet, gdy autor zapowiada, że odkryje nieznane, prezentuje to, co już było wielokrotnie powiedziane, a do zgromadzenia takiego materiału wystarczy kilkugodzinna „przebieżka” po portalach internetowych. Lecz taki Vega jest potrzebny i tym widzom, dla których realizowane na ekranie przez płodnego artystę jego chłopięce fantazje na temat świata „gangusów”, policjantów, polityków i płatnego seksu są szczytem rozrywki, jak i tym mających się za inteligentów, którzy po wchłonięciu kartonu z popcornem mają okazję popomstować, jakież to niedobre lub podkreślić, iż oglądają, by zobaczyć jak się „bawi lud” i być na bieżąco z polskim kinem. Duże uznanie budzi fakt, że Patryk Vega tak świetnie potrafi jednych i drugich do swoich merkantylnych celów wykorzystać.

„Pętlę”, zainspirowaną tzw. aferą podkarpacką, Vega promował od dłuższego czasu, zapewniając, iż wszedł w posiadanie skręconych w nocnym klubie sekstaśm - a jakie to zagrożenie dla zainteresowanych, pokazał na ekranie. Co prawda, wiele wskazuje na to, że poza Vegą nikt tych taśm nie widział, prokuratura twierdzi nawet, iż żadne taśmy nie istnieją, a opowieści reżysera o ich posiadaniu to „manipulowanie opinią publiczną”, kino żywi się jednak takimi sensacjami i brak nagrań nie jest przeszkodą, by uczynić je bazą przestępczej działalności głównego bohatera. A przy okazji utwierdzić nas w i tak już mocno zohydzonej opinii na temat rodzimych elit politycznych, show-businessowych, religijnych, mundurowych, sportowych, biznesowych i właściwie jakichkolwiek innych. Wibrują oni jako papierowa masa wokół funkcjonariusza Daniela Śnieżka, pochodzącego z prowadzonej silną, ojcowską ręką (w ważnym epizodzie Henryk Talar) rodziny o policyjnych tradycjach- oficera, który nader łatwo daje się omamić mamonie, władzy i kopulacyjnemu życiu, będąc potwierdzeniem wyśpiewanej kiedyś przez zespół Izrael frazy: „policja i złodzieje, policja i złodzieje to jedna banda”. A wszystko trzeszczy w bezładnej konstrukcji, ze scen montowanych w teledyskowym stylu, ale nie układających się w zbudowaną na różnych emocjach, rozumną całość, z mnóstwem tandetnych zabiegów „po publiczkę” (jak na przykład błazeńskie nawiązanie do filmu „The Ring”), które nic do rozwoju akcji nie wnoszą. Właściwie największym osiągnięciem filmu (i Katarzyny Warnke) jest udowodnienie, że prokurator także ma serce.

Patryk Vega korzysta z zestawu swoich aktorów i są oni tutaj tak samo przewidywalni, jak produkcje Vegi. Antoni Królikowski nie wyrasta ponad znany już poziom powierzchownego, radosnego aktorskiego „kozaczenia”, a przemiana jego bohatera ku morałowi o nawróconym synu marnotrawnym, to, niestety, jedna z najgorszych ekranowych metamorfoz w historii polskiego kina. Więcej niż to wynika ze scenariusza proponuje Katarzyna Warnke, szacunek wzbudza praca, jaką wykonał Piotr Stramowski, ale poza maksymalnym upodobnieniem się do postaci Dawida „Cygana” Kosteckiego, nic z tego szczególnego nie wynika. Męczy się w swojej roli Aleksandra Nowicka, nieco zaś elementów komedii romantycznej wprowadza Rafał Cieszyński.

Wyjątkowość Patryka Vegi objawia się i tym, że potrafi namówić do występu w tak wulgarnie płaskich rolach, jak Alicja Konarska, wspomnianą Katarzynę Warnkę, w końcu aktorkę o ciekawej przeszłości teatralnej (m.in. u Grzegorza Jarzyny i Krystiana Lupy), panią Dagmarę Kaźmierską do wypowiedzi, że kobieta zalotna na K i osiem liter to „k...” (a jak nie, to ona nie wie) oraz pozwolenia na okładanie się metalowym prętem, a także drużynę atrakcyjnych, młodych... hmmm... aktorek?... na wyginanie się w bezproduktywnych dla dodania filmowi napięcia oraz ich ewentualnej kariery scenach „erotycznych”. Ale może rzeczywiście wystarczą kasa i nadzieja na popularność?...

Pętla, Polska, sensacyjny, reż. Patryk Vega, wyst. Antoni Królikowski, Katarzyna Warnke

★★☆☆☆☆

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Recenzja filmu "Pętla". Maryla Rodowicz, jak zawsze, miała rację. Film Pętla - Vega w formie? - Dziennik Łódzki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany