UMŁ twierdził, że kobieta przewróciła się na poboczu dzikiego parkingu, który został przez mieszkańców samowolnie wyłożony płytami chodnikowymi. Ponieważ nigdy to nie był chodnik, urząd przekonywał, że kobieta szła tą drogą na własne ryzyko, a zatem miasto nie ponosi odpowiedzialności za zdarzenie.
Firma ubezpieczająca UMŁ poszła jeszcze dalej. Twierdziła, że to kobieta jest winna wypadkowi, bo w sposób nieroztropny, bez racjonalnych przyczyn, szła przez parking, chociaż mogła pójść chodnikiem. Sprawa trafiła do sądu. Pracownicy UMŁ tłumaczyli, że miejsce wypadku było miejskim zieleńcem, na którym mieszkańcy nielegalnie zrobili parking. Przekonywali, że Wydział Gospodarki Komunalnej nie odpowiadał za ten teren. Sąd ustalił jednak, że już co najmniej sześć lat przed wypadkiem w tym miejscu znajdował się chodnik. Natomiast po wypadku urząd miasta, który w sądzie nie poczuwał się do odpowiedzialności za ten teren, wyremontował chodnik. Ponadto z dokumentów dostarczonych przez Wydział Gospodarki Komunalnej wynikało jednoznacznie, że teren należał do miasta.
Sąd w tej sytuacji nie miał wątpliwości, że do wypadku doszło z winy miasta, z powodu złego stanu technicznego chodnika. Jego zarządcą jest Urząd Miasta Łodzi. Na Wydziale Gospodarki Komunalnej spoczywał obowiązek utrzymania chodnika w należytym stanie. A chociaż jego pracownicy wcześniej twierdzili, że był to dziki parking, nie zrobili niczego, by ten stan zlikwidować. Natomiast po wypadku zlecili naprawę chodnika. W tej sytuacji sąd przyznał kobiecie 37 tys. zł rekompensaty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?