Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Klementowski: Udało się zawrócić Widzew na właściwe tory

Jan Hofman
O zbliżającym się trzecioligowym sezonie piłkarskim rozmawiamy z prezesem piłkarskiej spółki Widzewa.

Co sprawiało, że w Widzewie postawiono na Klementowskiego?
Doprawdy trudno mówić o sobie. Widać, że sponsorzy i działacze uznali, że dobrze służę Widzewowi. W ostatnim czasie klubem zarządzało sześciu ludzi. Ktoś musiał być twarzą tej grupy oddanych sprawie działaczy i padło właśnie na Klementowskiego. Nie ukrywam, że to dla mnie duże wyróżnienie, ale także olbrzymie wyzwanie. Muszę robić wszystko, aby nie zawieść innych działaczy, sponsorów, ale przede wszystkim naszych kibiców.

Trudno mówić o panu, jako o działaczu z krwi i kości. Przygodę z klubem zaczynał pan od kibicowania piłkarskiemu zespołowi...

Oczywiście, od kiedy pamiętam byłem sympatykiem drużyny z al. Piłsudskiego. Kiedy jednak przyszły trudne czasy dla Widzewa, natychmiast włączyłem się w proces reaktywacji przykurzonej nieco i podupadłej wówczas marki. Poświęciłem temu działaniu własny czas i pieniądze. Nie wahałem się ani chwili i cieszy, że udało się wspólnymi siłami wielu, wielu ludzi, zawrócić Widzew na właściwe tory. Jestem przekonany, że cała widzewska społeczność ma ogromną satysfakcję z tego powodu.

Jest pan biznesmenem, czy to pomaga w prowadzeniu klubu?

Bez wątpienia, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że nie jest to zwykły biznes. Widzew prowadziliśmy w sześciu i każdy z członków zarządu dołożył swoją cegiełkę, wniósł nowe pomysły, doświadczenie i dobre, sprawdzone wzory. Miejsce, w którym jest obecnie klub, to wypadkowa ciężkiej pracy wielu ludzi.

Gdyby jeszcze raz powrócił temat budowy stadionu dla Widzewa, to ile on powinien mieć miejsc?

Na początku wydawało się, że obiekt na osiemnaście tysięcy będzie idealny. Wszyscy cieszyliśmy się, że wreszcie powstanie nowoczesny stadion przy al. Piłsudskiego. Teraz już mamy wiedzę, znamy realia i zapotrzebowanie kibiców. Pewnie przydałby się większy obiekt, szczególnie na topowe spotkania, może taki na 25 tysięcy widzów.

Istnieje szansa rozbudowy?

Ponoć technicznie nie jest to możliwe, ale... Trzeba jednak spokojnie podchodzić do sprawy.

Widzew pozostał na drugi sezon w trzeciej lidze. Był pan rozczarowany?

Wiosną mieliśmy sporą stratę do lidera i zdawałem sobie sprawę, że o awans będzie szalenie trudno. Kiedy jednak zaczęliśmy wygrywać mecz za meczem, to pojawiło się światełko w tunelu. Czołówka traciła punkty i nasz sukces zdawał się już być na wyciągnięcie ręki. Byliśmy już bardzo blisko i... przyszło ogromne rozczarowanie.

Murapol to ogromna szansa na jakościowy skok dla drużyny. Czy z tym udziałowcem awans rok po roku stał się realny?

Nie mogę w tej chwili przesądzać, że tak się właśnie stanie, choć oczywiście chciałbym bardzo, aby taki scenariusz sprawdził się w Widzewie. Proszę jednak pamiętać, że jest mnóstwo przykładów, iż pojawienie się w klubie dużego kapitału nie przełożyło się na wyniki sportowe. Wydano miliony na transfery, ale one okazały się nietrafione. To jest tylko sport i nie wszystko da się zaprogramować od a do z. Praca z ludźmi jest trudna i nie zawsze przewidywalna. Przekonali się już o tym wielcy futbolowego świata. Nie zmienia to jednak faktu, że Murapol daje Widzewowi stabilność. Ważne jest także to, że mają doświadczenie w polskiej piłce nożnej, a to ogromny atut. Cenne jest również to, że prezes Sapota to wierny kibic naszego klubu, a tacy ludzie są bezcenni. Liczę na owocną współpracę.

Liczył pan, że tak szybko uda się podnieść Widzew z kolan?

Każdy z nas w to mocno wierzył. Gwarancji jednak nie było. Wykonaliśmy, ludzie z zarządu, członkowie stowarzyszenia i zwykli kibice, tytaniczną pracę. Już teraz jest dobrze, ale myślę, że może być jeszcze lepiej.

Minął już kac po rządach Sylwestra Cacka?

Nie sądzę. Takie sprawy nie tak szybko odchodzą w niepamięć. Na pewno już w klubie otrząsnęliśmy się po jego rządach, ale ze skutkami radosnej działalności poprzedniego właściciela musimy się mierzyć do dziś.

Letnie wzmocnienia Widzewa muszą robić wrażenie. Czy w tym sezonie łodzianie powinni się kogoś bać?

Powtórzę jeszcze raz. To jest tylko sport i trzeba mieć pokorę, ale... nie zakładamy wariantu, że zostaniemy na kolejny sezon w trzeciej lidze. Zespół został wzmocniony solidnymi zawodnikami. Wierzę, że poradzą sobie ze stresem, jaki początkowo towarzyszyć im będzie w meczach na stadionie przy al. Piłsudskiego.

Widzewskie wzmocnienia to autorski pomysł trenera, czy też wypadkowa wspólnych przemyśleń klubowych decydentów?

Trener musiał tych zawodników wskazać i zatwierdzić. Jednak wcześniej powstała lista piłkarzy, których dobrze byłoby mieć w drużynie. Można powiedzieć, że była to praca zbiorowa.

Ostatni sparing przed startem sezonu rozzłościł pana...

Najłagodniej mogę powiedzieć, że jestem wzburzony postawą drużyny, jaką obejrzeliśmy w spotkaniu z Elaną Toruń. Nie tego oczekiwałem po letnich przygotowaniach. Wyraźnie widać, że mamy problem z grą po przerwie. Piłkarze sprawiają wrażenie, jakby byli myślami gdzie indziej. W lidze nie możemy sobie pozwolić na najmniejszy błąd, dlatego chciałbym, by wszyscy w drużynie mieli świadomość powagi sytuacji. Patrzę jednak na ligę z optymizmem i wiarą w zespół.

Franciszek Smuda będzie trenerem Widzewa?

Na razie nie komentuję tego tematu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany