Przed wyborami prezesa PZPN. W koalicji albo z kibicami

Uzdrawiać rodzimy futbol chcą już politycy Ryszard Czarnecki, Roman Kosecki i Mieczysław Golba, a także były sekretarz generalny związku Zdzisław Kręcina, no i oczywiście obecny sternik piłkarskiej centrali Grzegorz Lato. Można iść o każdy zakład, że nie jest to jeszcze koniec zgłoszeń. Zapewne wielu sonduje własne możliwości i liczy szable przed ewentualną decydującą rozgrywką.

Nic zatem dziwnego, że rozpoczął się już czas obietnic i zgłaszania rewolucyjnych pomysłów. Otóż Czarnecki chce, by szefa związku wybierali... kibice. Polityk przekonywał, że to każdy posiadacz karty kibica, uprawniającej do zakupu biletu na mecze m.in. ekstraklasy, powinien - drogą elektroniczną - zagłosować w wyborach na prezesa PZPN. Biedaczysko zapomniało jednak o tym, że PZPN ma swój statut i wybory w tym stowarzyszeniu odbywają się nieco inaczej, niż by mu się marzyło. Ale co tam, przecież w Polsce każdy nosi w plecaku buławę prezesa PZPN. Trzeba tylko mocno chcieć, a sukces będzie na wyciągnięcie ręki.

Z kolei Kosecki (PO) nie wyklucza wejścia w koalicję z innym kandydatem! - Wysyłam sygnał, że jestem otwarty na rozmowy i współpracę - przyznał 69-krotny reprezentant Polski. Należy zatem czekać, że wkrótce zgłosi się ktoś z PSL, wszak taka koalicja rządzi krajem od wielu lat. Są zdolni, to pewnie i w futbolu daliby radę.
Widać, że ciepła posada (pensja prezesa przekracza 60 tysięcy złotych) przyciąga jak magnes. Przez cztery lata można zarobić fortunę i nie martwić się później o godne życie. A futbol? No cóż. Nie ma się co oszukiwać. Niezależenie od tego, kto przejmie stery w związku, piłkarze i tak nie będą grać lepiej.