Powódź w Łódzkiem. 10 lat temu wielka woda zabrała życie, zniszczyła domy, szkoły, drogi, uprawy. Jak Łódzkie walczyło z powodzią
Strażak wynosi rzeczy ewakuowanych w Sulejowie
Nadal występują utrudnienia w kursowaniu pociągów między Łęczycą a Witonią, gdzie woda zalewa tory. PKP ma też problemy na odcinku torów miedzy Łodzią Widzewem i Zgierzem. Tam woda podmyła słupy sieci trakcyjnej.
Coraz więcej osób jest zmuszonych do opuszczania domów, np. mieszkaniec Wilamowa koło Uniejowa oraz trzy osoby w Szczepowicach (radomszczański), gdzie podtopionych zostało kilkanaście gospodarstw.
Pięcioosobowa rodzina Misztelów z Sulejowa zdecydowała się wczoraj (19 maja 2010) na przenosiny.
W Długołęce (pow. sieradzki) mieszkańcy trzech gospodarstw przygotowują się do ewakuacji, w Kotflinie (gm. Gidle) strażacy dostarczają żywność mieszkańcom. Podtopiona została fabryka świec Korona w Wieluniu. Woda podeszła pod zbiorniki z parafiną.
W Piątku woda przelała się przez drogę wojewódzką nr 702, podtopiła market i kilkanaście domów. Krzysztof Lisiecki, wójt gminy, wprowadził alarm powodziowy. Podobnie zdecydował Sylwester Kubiński, wójt gminy Bielawy w pow. łowickim. Woda z rzeki Mrogi i kanałów odwadniających przedarła się przez wały i zalała domy, łąki i pola. Stan Mrogi jest już wyższy niż podczas powodzi w 1997 roku.