Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci postrzelili 17-letniego kibola Widzewa, który uciekał samochodem na ul. Stokowskiej

ei24
Strzelanina na ul. Stokowskiej
Strzelanina na ul. Stokowskiej tj
Dopiero kilka dni po strzelaninie, do której doszło na ul. Stokowskiej (26 grudnia), gdzie funkcjonariusze strzelali do uciekających samochodami kiboli Widzewa, do szpitala Matki Polki zgłosił się nastolatek. W jego nodze utkwiła kula wystrzelona, najprawdopodobniej, z policyjnej broni. - To oczywiście będziemy sprawdzać, pocisk został zabezpieczony - mówi mł. insp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi.

Do zdarzenia doszło 26 grudnia. Wówczas grupa co najmniej kilkunastu młodych mężczyzn pojawiła się w rejonie aresztu śledczego przy ul. Smutnej w Łodzi. Kibole przyjechali samochodami. Auta zaparkowali właśnie na ul. Stokowskiej w odległości około 200 - 300 metrów do murów aresztu. Przyjechali po to, by rzucać odpalone race na dziedziniec placówki, w której przebywają ich koledzy.
Nocna strzelanina na ul. Stokowskiej. By zatrzymać kiboli, z ostrej amunicji strzelali policjanci
Gdy pierwsze race wleciały na teren aresztu, strażnicy wezwali policję. Kibole pobiegli w kierunku ul. Stokowskiej. Tam też podjechał patrol. Policjanci wysiedli, by wylegitymować mężczyzn. Wtedy auta ruszyły w kierunku funkcjonariuszy. Wyglądało to tak, jakby kibole chcieli ich potrącić. Policjanci odskoczyli i sięgnęli po broń.

- Policjanci użyli broni palnej, strzelali w kierunku tych samochodów, które uciekały - dodaje mł. insp. Joanna Kącka.

Policja sprawdzała szpitale, ale przez kilka dni nie było żadnego sygnału, by zgłosił się ktoś postrzelony. Wydawało się, że funkcjonariusze nikogo nie zranili. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że nastolatek został trafiony.

17-latek kilka dni po zdarzeniu na ul. Stokowskiej zgłosił się do lekarza. Nie powiedział jednak prawdy, co stało mu się w noge. Lekarz powierzchownie opatrzył mu ranę.
- Noga nie goiła się, więc młody mężczyzna ponownie trafił do szpitala. Tym razem prześwietlenie wykazało, że w nodze nastolatka tkwi obce ciało. Był to pocisk - mówi mł. insp. Joanna Kącka.

Lekarz o sytuacji powiadomił policję. 17-latek najpierw opowiadał, że rana powstała na skutek przechodzenia przez płot. Później, gdy okazało się, że na jego skórze widoczne są ślady okopcenia, zmienił wersję i twierdził, że wybuchła obok jego nogi petarda.

- Ostatecznie odmówił składania wyjaśnień - dodaje policjantka.

Sprawą zajmuje się prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany