Zobacz doping kibiców Widzewa - FILM
Żeby było jasne. Doceniamy klasę zespołu z Gliwic, który jak na beniaminka oraz jak na realia polskiej ekstraklasy spisuje się w tym sezonie nadspodziewanie dobrze, teoretycznie może nawet myśleć o występach w europejskich pucharach. Przyznajemy, iż Marcin Brosz zbudował całkiem przyzwoity zespół.
Jednak nie przesadzajmy. Jeżeli gracze gospodarzy mają ambicję (a tak zgodnie deklarują), to po prostu muszą czuć się rozczarowani. Naprawdę mieliśmy prawo liczyć, iż po pokonaniu Polonii Warszawa i remisie z Pogonią Szczecin, widzewiacy poradzą sobie z beniaminkiem. Tak się nie stało i nadal mają dziewięć punktów przewagi nad znajdującym się w strefie spadkowej Podbeskiedziem Bielsko-Biała. Wiemy, że to wciąż spory dystans, ale łodzianie sami są sobie winni, że spoglądają raczej w dół, a nie w górę tabeli.
Przecież widzewiacy doskonale wiedzieli, że najgroźniejszą bronią Piasta są stałe fragmenty gry, wykonywane przez Tomasza Podgórskiego. Jednak stracili bramkę właśnie po rożnym i główce zupełnie wcześniej niewidocznego i zupełnie niepilnowanego Marcina Robaka, specjalisty od gry w powietrzu. Za taką nonszalancję się płaci.
Rzecz jasna, w postawie chłopaków Mroczkowskiego są też elementy, które cieszą. Przede wszystkim myślimy o nieszablonowo grającym, błyskotliwym Bartłomieju Pawłowskim. Trzeba chuchać i dmuchać, żeby nie doznał kontuzji, bo to obecnie kluczowy zawodnik dla łodzian.
Gospodarzom zabrakło determinacji. Takiej, jak choćby w jesiennym spotkaniu w Gliwicach, wygranym 2:1.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?