Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po remisie Widzewa z Legią. Wreszcie łodzianie optymistycznie

Jan Hofman
Główkuje widzewiak Łukasz Broź
Główkuje widzewiak Łukasz Broź Paweł Łacheta
Bez wątpienia po tym spotkaniu łodzianie mogą mieć przynajmniej jeden powód do zadowolenia. Po raz pierwszy od jedenastu spotkań z Legią o stawkę nie przegrali. Fatalna passa w pojedynkach ze stołecznym zespołem została zatem zakończona. To należy w sposób szczególny podkreślić, bowiem warszawski zespół jest liderem ekstraklasy i wielu ekspertów widzi go już w mistrzowskiej koronie.

Główkuje widzewiak Łukasz Broź
Warto dodać, że przy okazji łodzianie zakończyli na piątce serię porażek z Legią przed własną publicznością. Co ważne, po raz pierwszy od maja 2003 roku strzelili stołecznej drużynie gola na własnym boisku.
Sobotni mecz z Legią miał pokazać, czy najgorsze (wyraźny spadek formy w poprzednich kilku spotkaniach) widzewiacy mają już za sobą. Wychodzi na to, że łódzki zespół z wolna zaczyna odzyskiwać dobrą dyspozycję (wcześniej niezły mecz przeciwko ŁKS), dzięki której może rywalizować, jak równy z równym, z najsilniejszymi w ekstraklasie. Ba, przy odrobinie szczęścia i lepszej skuteczności łódzkich zawodników w potyczce z warszawskim liderem była szansa na wywalczenie trzech punktów.
Kolejny raz trener Mroczkowski musiał szukać awaryjnego ustawienia zespołu. Nadal nie może grać brazylijski Obrońca Dudu. Tuż przed spotkaniem okazało się, że także Przemysław Oziębała ma problemy ze zdrowiem i nie będzie mógł pomóc kolegom. Zatem z konieczności w pierwszym składzie wystąpił Mariusz Rybicki.
Generalnie postawę łodzian należy ocenić pozytywnie. Widzewicy nie wystraszyli się faworyzowanej Legii i podjęli ze stołecznym zespołem wyrównaną walkę. Pierwsze dziesięć minut meczu to zdecydowana przewaga gospodarzy. Widzewiacy atakowali z pasją, ale mieli problemy z przedostaniem się na przedpole rywala, toteż przed bramką Dusana Kuciaka nie działo się wiele. Jedną z groźnych sytuacji stworzył Łukasz Broź, który dokładnie zagrał w pole karne do Marcina Kaczmarka, lecz strzał pomocnika Widzewa został zablokowany przez obrońcę Legii.
Goście pierwszą groźną akcję przeprowadzili w dwunastej minucie i od razu pod łódzką bramką zrobiło się bardzo gorąco. Przy piłce znalazł się Nacho Novo, który z bliska zdecydował się na silny strzał. Na szczęście dla widzewiaków mocno bita piłka trafiła w poprzeczkę i skończyło się wyłącznie na strachu. Od tego momentu goście uzyskali lekką przewagę i zaczęli stwarzać groźne sytuacje. Najpierw strzałem z dystansu Macieja Mielcarza próbował zaskoczyć Janusz Gol, legioniście zabrało jednak precyzji. Gol dla gości padł w 22 minucie. Przed widzewskim polem karnym doskonałym opanowaniem piłki wykazał się Jakub Wawrzyniak. Nie mniej udane było podanie reprezentanta Polski, które trafiło do Michała Kucharczyka. Ten, mając przed sobą tylko Mielcarza, nie zmarnował sytuacji, posyłając z bliska piłkę do siatki.
W 26 minucie znów, tym razem z rzutu wolnego z 35 metrów, silnie strzelał Kucharczyk, ale widzewski bramkarz zdołał skutecznie interweniować, odbijając przed siebie piłkę.
Później niezbyt wiele się działo, toteż kibice gospodarzy emocjonowali się fizycznymi starciami filigranowego Marcin Kaczmarka (170 cm wzrostu, 65 kg) z rosłymi piłkarzami Legii, m.in. Dicksonem Choto (192 cm, 99 kg).
Gospodarze pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 33 minucie, gdy po dośrodkowaniu Marcina Kaczmarka z bliska główkował Łukasz Broź. Jednak bramkarz Legii nie dał się pokonać i odbił piłkę. Pięć minut później Inaki Astiz na linii pola karnego zamiast w piłkę trafił w nogę Kaczmarka. Sędzia podyktował rzut karny dla Widzewa, który pewnie wykorzystał Radosław Matusiak.
W drugiej części meczu na murawie trwała męska twarda walka, ale długo żadnej z drużyn nie udawało się przedrzeć na przedpole rywala.
W 75 minucie bramkarz Legii zdołał wybić piłkę za boisko po silnym strzale Kaczmarka. Cztery minuty później po rzucie rożnym piłka trafiła do Miroslava Radovicia, który mocnym uderzeniem trafił do siatki. Prowadzący spotkanie Dawid Piasecki uznał jednak, że pozostający na pozycji spalonej Danijel Ljuboja absorbował Mielcarza, utrudniając mu interwencję. Goście dość długo protestowali, bo byli przekonani, że arbiter ich skrzywdził. Nie wpłynęło to jednak na zmianę decyzji.
W końcówce meczu łodzianie mieli wyśmienitą sytuację bramkową, ale wybieg Kuciaka za pole karne i faul na Mehdim Ben Dhifallaha zapobiegły utracie gola. Zdaniem większości obserwatorów, golkiper stołecznej drużyny powinien ujrzeć w tej sytuacji czerwoną kartkę, bo w nieprzepisowy sposób przerwał klarowną akcję gospodarzy.
Widzew Łódź - Legia Warszawa 1:1 (1:1)
0:1 - Kucharczuk 1:1 - Matusiak (karny).
Żółte kartki: Abbes, Kaczmarek, Ukah, Panka (Widzew) - Wolski, Radović, Gol, Astiz (Legia). Sędziował Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów: 7500.
Widzew: Mielcarz - Bartkowski, Ukah, Bieniuk, Abbes - Rybicki (55, Okachi), Panka, Broź, Pinheiro (64, Ben Dhifallah), Kaczmarek - Matusiak (82 ,Mariusz Stepiński)
Legia: Kuciak - Jędrzejczyk, Choto, Astiz, Wawrzyniak - Novo (46, Żyro), Gol, Vrdoljak (82, Blanco), Radović, Kucharczyk (71, Wolski) - Ljuboja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany