Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po remisie Widzewa z Koroną. Frustracja jest uzasadniona

Jan Hofman
Pewnie po meczu w Kielcach wszyscy w Widzewie są  wściekli. Ale złość piłkarzy i trenerów jest jak najbardziej zasadna.

Drużyna z al. Piłsudskiego dostała dzień wolnego, aby w domowym zaciszu przetrawić niepowodzenie w pojedynku z Koroną. I pewnie trudno nie być sfrustrowanym, gdy na boisku przeciwnika zdobywa się dwie bramki, długo prowadzi i ostatecznie nie udaje się wywalczyć cennego zwycięstwa. Widzewiacy widzieli już sukces, był on na wyciągnięcie ręki, a jednak po ostatnim gwizdku sędziego trudno było się cieszyć. Remis w takim meczu to jak porażka, zważywszy na szalenie trudną sytuację łodzian w tabeli.
Pierwszy wyjazdowy sukces widzewiaków byłby dla drużyny, jak kroplówka z najcenniejszego płynu, tchnąłby wielki optymizm w działania, dawałby dodatkową energię przed kolejnym spotkaniami o utrzymanie się w ekstraklasie, a tak trzeba znów leczyć rany i w zaciszu szatni przekonywać piłkarzy, że nie wszystko stracone, iż jest jest jeszcze o co walczyć.
Trener Artur Skowronek do znudzenia powtarza, że cały czas wierzy w ten zespół i zapewnia, że forma jego drużyny rośnie. Przez moment wydawało się nawet, że szkoleniowiec wie, co mówi i do czego dąży. Niestety, w Kielcach widać było, że zapomniał o banalnej, wydawałoby się, sprawie, iż piłkarskie spotkanie trwa 90 minut. W niedzielę okazało się, że jego zespół nie ma siły, by walczyć na pełnych obrotach przez cały mecz. Chyba najlepszą recenzją dla postawy zawodników będzie parafraza słów jednego z polskich polityków, który mówił, że praw­dzi­wego piłkarza pozna­je się nie po tym, jak zaczy­na, ale jak kończy. A właśnie finał w wykonaniu widzewiaków był żałosny. Łodzianie mogą dziękować opatrzności, że udało się im wywalczyć choć punkt, bo na ich szczęście Korona marnowała wyśmienite sytuacje strzeleckie. Ewidentnie łodzianom zabrakło mądrości w grze, niezbędnego cwaniactwa. Nie wiedzieć czemu nie udało się w odpowiednim czasie zmodyfikować taktyki, dostosować stylu gry do przebiegu wydarzeń na boisku. Widzew wyraźnie został zaskoczony przez Koronę niebywałą agresywnością w grze. Łodzianie nie spróbowali nawet podjąć rękawicy i powalczyć. Najlepiej o tym świadczy fakt, że żaden z łódzkich piłkarzy nie został ukarany żółtą kartką. Dobre maniery i grzeczna postawa do domena szachów czy brydża. Futbol to totalna wojna na boisku, ale widać w Widzewie nikt nie powiedział o tym piłkarzom, co niestety skończyło się źle dla nich i łódzkich kibiców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany