Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po przegranym meczu z Ukrainą. Trudno chwalić kadrę, ale...

Jan Hofman
Trudno chwalić coś, co okazało się naszą klęską. A tak było w przypadku piłkarskiej reprezentacji Polski, która w Charkowie zagrała swój najlepszy tegoroczny mecz, to jednak przegrała 0:1 z Ukrainą. Ten wynik przesądził o tym, że nie mamy już szans na awansu do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata

A jednak, nawet porażka może nieć w sobie nutkę optymizmu. Tak było po meczu z Ukrainą. Przegraliśmy, ale w poczynaniach biało-czerwonych było kilka pozytywów, a więc przegrana nie przyniosła aż tyle goryczy. Oczywiście jedna jaskółka jeszcze wiosny nie czyni, ale były momenty, których piłkarska reprezentacja naszego kraju nie powinna się wstydzić.

Polacy pokazali, że jeśli chcą, to potrafią być bardzo waleczni i to nawet na boisku rywala. Nie wystraszyli się agresywnie nastawionych Ukraińców. Gospodarze już po kilku minutach wiedzieli, że nasi nie cofną nogi. Wręcz przeciwnie – agresją odpowiedzą na agresję. Niestety, kolejny raz nie potrafiliśmy dobrych sytuacji zamienić na gole. Wszyscy wiedzą, że nie jesteśmy Hiszpanią czy Niemcami nie umiemy stworzyć w meczu wielu bramkowych okazji. Dlatego jeśli uda się choć dwa, trzy razy zagrozić rywalowi na jego przedpolu, to trzeba to bezwzględnie wykorzystywać. Nie uczyniliśmy tego w starciu z Ukrainą i dlatego po spotkaniu nasi reprezentanci schodzili z boiska z opuszczonymi głowami. W piątek biało-czerwoni grali momentami całkiem nieźle, nawet dobrze, ale jeden fatalny, kardynalny błąd przesądził o tym, że cały wysiłek poszedł na marne. Niektórzy bronią Grzegorza Wojtkowiaka, twierdząc, że nie można na niego zrzucać całej winy za straconego gola. Może i tak, bo nim piłka poleciała w jego stronę, to gospodarze oszukali jeszcze po drodze dwóch naszych defensywnych zawodników. Nie zmienia to jednak faktu, że obrońca TSV 1860 Monachium popełnił prosty błąd, który kosztował naszą drużynę narodową utratę gola i w konsekwencji porażkę.

Wszystko wskazuje na to, że po zakończeniu obecnych eliminacji z reprezentacją pożegna się Waldemar Fornalik. Kto powinien zostać jego następcą – polski czy zagraniczny szkoleniowiec? Na giełdzie pojawiają się już nazwiska, ostatnio Dick Advocaat. A to wszystko przez to, że Zbigniew Boniek, prezes PZPN, powiedział, iż związek ma pieniądze na zatrudnienie znanych szkoleniowców. Pytanie jest jednak jedno. Czy podczas czterodniowych zgrupowań drużyny narodowej sowicie opłacani trenerzy nauczą naszych zawodników grać w piłkę na światowym poziomie? Śmiem wątpić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany