Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po przegranym meczu piłkarzy ŁKS. Kompromitacja gospodarzy

Jan Hofman
Piłkarze ŁKS łapali się za głowę patrząc na poczynania kolegów
Piłkarze ŁKS łapali się za głowę patrząc na poczynania kolegów Paweł Łacheta
Fatalnie wypadła inauguracja pierwszoligowego sezonu w Łodzi. Piłkarze ŁKS na własnym boisku przegrali z beniaminkiem 0:2. Co pewnie najbardziej boli kibiców drużyny z al. Unii, łodzianie przegrali jak najbardziej zasłużenie. Bez wątpienia w takiej dyspozycji ełkaesiacy będą mieli ogromne problemy z utrzymaniem się na zapleczu ekstraklasy

Pierwsze minuty spotkania nie mogły zachwycić. Obydwie drużyny może i starały się, ale miały olbrzymie problemy z wyprowadzeniem składnej akcji. Zazwyczaj po trzech podaniach piłkę przejmował rywal i to z kolei on nieporadnie rozpoczynał próbę zagrożenia bramce przeciwnika.
Łodzianie dopiero w dwunastej minucie przedostali się na przedpole Stomilu. Paweł Kaczmarek idealnie zagrał w polu karnym do Jakuba Więzika. Jednak ten, będąc ledwie sześć metrów od bramki, strzelił Panu Bogu w okno, a nieliczni widzowie na trybunach zastanawiali się, jak można było zmarnować tak wyśmienitą okazję bramkową.
Sześćdziesiąt sekund później sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje mszczą się. Dawid Sarafiński w środku pola stracił piłkę. Stomil natychmiast wyprowadził kontrę. Z lewej strony boiska dośrodkował Michał Świderski, a wbiegający w pole karne Łukasz Suchocki strzałem głową pokonał Bogusława Wyparłę. W tej sytuacji nie bez winy była łódzka defensywa, która nie zrobiła nic, by przerwać dynamiczną akcję olsztynian.
Stracony gol wyraźnie spętał łodzianom nogi. ŁKS nie mógł wyprowadzić składnej akcji. W drugiej linii łódzkiego zespołu opanował olbrzymi chaos. Dopiero w siedemnastej minucie na strzał z dystansu zdecydował się Paweł Kaczmarek, lecz bramkarz Stomilu nie musiał interweniować, bo piłka poleciała daleko od słupka. Podobnie było w kolejnej akcji, kiedy to główkował Artur Gieraga.
W czterdziestej minucie kolejny raz groźnie było pod bramką gości. Jednak i tym razem słabe wyszkolenie techniczne ełkaesiaka stanęło na przeszkodzie do zmiany wyniku. Piłka trafiła na nogę Konrada Kaczmarka, ale ten huknął niczym z armaty, jednak równie niecelnie, co mocno.
W 45 minucie łodzianie powinni wyrównać. Po szybkiej akcji drużyny z lewej strony dośrodkowywał Michał Żółtowski. Dobrze głową uderzył Więzik, lecz piłkę zmierzającą do siatki zdołał wybić z linii bramkowej Paweł Baranowski, wyręczając tym samy swojego bramkarza.
W przerwie trener Marek Chojnacki, nie mając już nic do stracenia, zdecydował się wprowadzić na boisko drugiego napastnika. Jak się później okazało, nie na wiele się to zdało. Atak ŁKS nadal nie stanowił żadnego zagrożenia dla bramki rywala.
Pierwsza akcja w drugiej części spotkania o mało co nie przyniosła olsztynianom drugiego gola. Po rzucie rożnym dobrym strzałem głową popisał się środkowy obrońca Stomilu Baranowski, ale udanie interweniował Bogusław Wyparło. W 56 minucie goście wyprowadzili kontrę. Po błędzie Michała Żółtowskiego przy piłce w polu karnym znalazł się Łukasz Suchocki. Na szczęście dla łodzian jego silny strzał trafił w boczną siatkę bramki ŁKS.
Stomil, widząc słabość łódzkiej drużyny, atakował coraz śmielej i pod bramką gospodarzy dochodziło do groźnych sytuacji. Jednak w sześćdziesiątej szóstej minucie to łodzianie sami stworzyli zagrożenie na swoim przedpolu. Piłkę wybijał Wyparło, a Żółtowski zagrał tak niefortunnie, że futbolówka wylądowała pod nogami napastnika Stomilu. Szymon Kaźmierowski ruszył na bramkę ŁKS, minął Wyparłę i strzelił do pustej bramki. Piłkę sprzed linii próbował jeszcze wybijać Jacek Cyzio. Łódzki obrońca trafił w futbolówkę, ale ta silnie uderzona odbiła się od słupka i wylądowała w siatce. Długo trwały dyskusje, komu zaliczyć tego gola, ale ostatecznie uznano, że piłka i tak bez udziału łodzianina wpadłaby do siatki.
Drużyna ŁKS kompletnie zawiodła. Przegrać zawsze można, ale trzeba pokazać, że się walczyło i robiło wszystko, aby do tego nie dopuścić. Wczoraj tego zabrakło. Tym samym łodzianie skompromitowali się i nie ma dla nich żadnego wytłumaczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany