2 z 7
Poprzednie
Następne
Po pożarze Wileńskiej łodzianie zostali bezdomnymi przed Bożym Narodzeniem
W ubiegły piątek, 9 grudnia, pani Aneta wracała do domu z pracy. Zobaczyła przed blokiem karetki, samochody straży, policji.
- Szłam od strony klatek schodowych – wspomina z trudem wstrzymując łzy. - Wiedziałam, że stało się coś złego. Nie przypuszczałam, że pożar wybuchł w naszym mieszkaniu. Przecież my z narzeczonym nie palimy papierosów.
Jeszcze dziś nie może patrzeć na zdjęcia spalonego mieszkania. Weszła na górę, ale nie wpuszczono ją do środka.
Doznałam szoku – dodaje. - Policjanci sprowadzili mnie na dół.