Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu Widzew - Ruch: Zakpili z kibiców

Jan Hofman
Widzew po kiepskim meczu zremisował z Ruchem
Widzew po kiepskim meczu zremisował z Ruchem Maciej Stanik
Spotkanie Widzew - Ruch Chorzów awizowano jako mecz przyjaźni na trybunach, a zaciętej walki na boisku. Niestety, rzeczywistość pokazała, że była to wielka lipa.

Zawodników schodzących do szatni żegnały gwizdy kibiców, którzy poczuli się nabici w butelkę, płacąc duże pieniądze za pokaz antyfutbolu i popisy boiskowego nieudacznictwa. Nazwanie tego starcia pojedynkiem ekstraklasy byłoby dużym nadużyciem.
Widzew po kiepskim meczu zremisował z Ruchem
Mecz rozczarował, ale nie brakowało też takich, którzy byli zdegustowani postawą piłkarzy. Dotyczy to w szczególności widzewiaków, którzy grając od 36 minuty z przewagą jednego zawodnika, a od 85 minuty mając na boisku o dwóch piłkarzy więcej, nie potrafili tego wykorzystać. Niemoc łodzian w sobotnim spotkaniu wyjątkowo raziła i są tylko dwa wytłumaczenia stanu rzeczy. Pierwsze - piłkarze Widzewa i Ruchu, którzy są niebezpiecznie blisko strefy spadkowej, umówili się, że nie zrobią sobie krzywdy. Remis pozwalał zachować przewagę nad rywalami i zadowalał obydwie strony. Drugie - zawodnicy drużyny z al. Piłsudskiego mają serdecznie dość futbolu i biegania po boisku. Udawanie gry i tak nie zmienia ich uposażenia, toteż przeszli obok spotkania, bo i po co się w sobotnie popołudnie męczyć.
Przy okazji warto odnotować, że był to trzeci z rzędu remis widzewiaków. Jeśli takie boiskowe osiągnięcia staną się normą dla drużyny trenera Czesława Michniewicza, to koniec sezonu może być bardzo smutny.

Na pojedynek Widzewa z Ruchem najchętniej spuściłoby się zasłonę milczenia, ale z dziennikarskiego obowiązku należy odnotować kilka faktów z tego spotkania. A zaczęło się ono nawet obiecująco. W 5 minucie Mindaugas Panka dokładnie zagrał do wbiegającego w pole karne Niki Dzalamidze. Gruzin zostawił w tyle defensorów Ruchu i miał przed sobą już tylko bramkarza. Niestety, zabrakło precyzji, dlatego piłka po jego strzale przeleciała metr obok słupka. W kolejnej akcji szczęścia próbował Souheil Ben Radhia, ale jego uderzenie z dystansu było równie niecelne, podobnie jak kilka minut później Darvydasa Sernasa. W 23 minucie łodzianie powinni objąć prowadzenie. Kolejny raz w roli asystenta wystąpił Panka. Tym razem piłka trafiła na jedenasty metr przed nogi jego rodaka. Sernas nie mógł sobie wymarzyć lepszej sytuacji. Przed sobą miał tylko Matko Perdijicia. Niestety, nawet tak doskonałej okazji nie potrafił skutecznie wykończyć. Co prawda strzelił celnie, ale trafił w nogę bramkarza Ruchu i skończyło się tylko na rzucie rożnym.
Pierwsza groźna akcja Ruchu miała dla tej drużyny... fatalny finał. W 36 minucie w polu karnym widzewiaków znalazł się Wojciech Grzyb. Chorzowianina powstrzymał jednak skuteczną interwencją Maciej Mielcarz. Po starciu z łódzkim bramkarzem Grzyb upadł na murawę. Jakie było jego zdziwienie, gdy za tę sytuację (sędzia uznał, że próbował wymusić rzut karny) ujrzał żółtą, a chwilę później czerwoną kartkę, bowiem wcześniej został już upomniany za faul. Na nic zdały się gorące protesty "Niebieskich".
Łodzianie kilka razy zaatakowali, lecz nawet w dogodnych okazjach nie zdołali trafić do siatki Ruchu. Po zmianie stron goście nie zamierzali już podejmować otwartej walki. Dobitnie świadczyła o tym zmiana przeprowadzona przez trenera Waldemara Fornalika. Napastnika Arkadiusza Piecha zmienił defensywny pomocnik Marek Zieńczuk. Ruch cofnął się na własne przedpole czekając na widzewskie ataki. Niestety, łodzianie nie mieli zupełnie pomysłu, jak rozmontować zagęszczone szyki przeciwnika. Grali często chaotycznie, bez pomysł i schematami, które nie były w stanie zagrozić grającemu w dziesiątkę Ruchowi. Nawet jeśli udało się celnie strzelić Riku Riskiemu, to bramkarz rywala nie miał problemów ze złapaniem piłki. Nie dziwi zatem, że w 65 minucie poczynania widzewiaków kwitowały pierwsze gwizdy na widowni. Mało brakowało, aby w 74 minucie doszło do sensacji. Chorzowianie wyprowadzili kontrę i tylko dzięki nieskuteczności Łukasza Janoszki nie objęli prowadzenia. Łódzcy defensorzy zupełnie zaskoczeni obrotem sprawy obserwowali tylko poczynania zawodnika Ruchu. W 85 minucie Żeljko Djokić został ukarany drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką i musiał opuścić boisko. W błędzie byli ci, którzy liczyli, że Widzew mający już taką przewagę liczebną na boisku wykorzysta ją. Łodzianie nie byli już w stanie przeprowadzić akcji, która rozstrzygnęłaby losy spotkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany