Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu piłkarzy Widzewa. Przesądziła lepsza skuteczność

Jan Hofman
Remis piłkarzy Widzewa z Lechem Poznań (2:2) sprawił, że w łódzkim klubie są znacznie lepsze nastroje. Oczywiście do euforii jeszcze daleko, ale pojawiło się światełko w tunelu. Łodzianie mają jeszcze realną szansę na utrzymanie się w krajowej elicie.

Punkt wywalczony przez łodzian w konfrontacji z wicemistrzem Polski zaskoczył wszystkich, bo widzewiakom nie dawno większych szans w konfrontacji z zespołem, który jest w czubie tabeli ekstraklasy i nadal marzy o mistrzostwie kraju.
Mecz na stadionie przy al. Piłsudskiego po raz kolejny pokazał, że w polskiej ekstraklasie nie ma pewniaków i dopisywanie punktów jeszcze przed rozpoczęciem konfrontacji jest wielce ryzykowne.
Oczywiście, Widzew ma znacznie mniejszy potencjał sportowy od Lecha (zdaję sobie sprawę, że to dla niektórych kontrowersyjna teza), ale braki zdołał nadrobić ogromną wolą walki, niezwykłym zaangażowaniem, uporem dogodnym wyższej sprawy, determinacją i czystej krwi przaśnym walczakowstwem. Te atuty oraz odrobina szczęścia przesądziły o wywalczeniu cennego punktu.
Przy okazji wychodzi na to, że wszyscy w Widzewie powinni się mocno uderzyć w pierś. Czas zimowych wzmocnień nie został dobrze wykorzystany. Poza Patrykiem Mikitą (na zdjęciu) pozostałe transfery, mówiąc delikatnie, są mocno chybione. Niezbyt dobrze o sztabie szkoleniowym świadczy to, że tak długo na zesłaniu trzymano Aleksa Bruno. Jego pojawienie się na boisku dało drużynie impuls do walki. Brazylijczyk swoją postawą zmusił pozostałych do wysiłku i nieustannego nękania rywala. To przyniosło wymierne rezultaty, które szybko przełożyły się na gole. I tylko należy żałować, że wcześniej nie zdecydowano się, by przywrócić go do kadry ekstraklasowej drużyny.
Pewnie dla poznaniaków łódzki mecz będzie od teraz szkoleniowym, bolesnym materiałem z hasłem przewodnim– jak stracić dwa punkty w wygranym, wydawałoby się, spotkaniu. Wszak wszystkie statystyki mające bezpośredni wpływ na wynik spotkania były po stronie Lecha. A jednak to łodzianie cieszyli się z końcowego wyniku, bo zaprezentowali znacznie lepszą skuteczność. To w futbolu liczy się bezwzględnie. I chyba najlepiej ogromną frustrację w drużynie Lecha scharakteryzowała wypowiedź Mateusza Możdżenia: –To jest skandal. Należą nam się chyba kary cielesne. Do domu powinniśmy wracać na piechotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany