Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu piłkarzy ŁKS. Kibice czekali przeszło rok

hof
Mateusz Stąporski zdobywa pierwszego gola dla ŁKS
Mateusz Stąporski zdobywa pierwszego gola dla ŁKS Maciej Stanik
Piłkarze ŁKS pokonali 3:2 Sandecję Nowy Sącz i odczarowali wreszcie stadion przy al. Unii. Łodzianie pierwszy raz w tym sezonie wygrali na własnym boisku, przy okazji przerwali serię spotkań bez zwycięstwa w Łodzi. Ostatni raz triumfowali 30 września 2011 roku.

Mateusz Stąporski zdobywa pierwszego gola dla ŁKS
Wreszcie po meczu ełkaesiaków powiało optymizmem. Wszak trzech goli, i to w jednej połowie, łodzianie już dawno nie strzelili. Oczywiście zachwycanie się postawą drużyny trenera Marka Chojnackiego byłoby dużym nadużyciem. Zespół z al. Unii ma jeszcze zbyt wiele słabych punktów, by można było go oceniać wysoko. Jednak zawodnicy starali się i to bardzo. Ambicja została nagrodzona, choć pewnie rywale plują sobie w brodę, bo mieli wiele sytuacji, by uzyskać w Łodzi korzystniejszy wynik. Z drugiej jednak strony w futbolu zwycięża ten, kto strzela bramki. A w niedzielę lepsi w tym elemencie piłkarskiego rzemiosła byli gospodarze i to oni zainkasowali cenne trzy punkty.
Łodzianie zaczęli mecz z rozmachem i narzucili szybkie tempo, spychający rywala do obrony. Już w drugiej minucie mogli prowadzić. Na przedpolu Sandecji zrobiło się gorąco. Dwukrotnie z piętnastu metrów strzelał Kamil Poźniak, lecz za każdym razem bramkarz Sandecji spisywał się bez zarzutu. Jednak trzy minuty później to Marcin Cabaj walnie przyczynił się do straty bramki przez swój zespół. Z lewej strony boisku rzut wolny wykonywał Późniak. Pomocnik ŁKS mocno dośrodkował na piąty metr. Do piłki wyskoczył bramkarz Sandecji, ale zamiast ją łapać wpadł na plecy swojego stopera, a futbolówka bez problemów wpadła do siatki.
Po zdobyciu bramki łodzianie nie zamierzali zwalniać tempa. Nadal dynamicznie atakowali, wykorzystując chaos w defensywie gości. Zdecydowana postawa gospodarzy opłaciła się. W jedenastej minucie ełkaesiacy prowadzili 2:0. Gospodarze przeprowadzili bardzo ładną i szybką akcję. Piłka w środku pola trafiła do Dawida Sarafińskiego. Ten natychmiast podał ją do wybiegającego na dobrą pozycję Mateusza Stąporskiego. Łódzki pomocnik ruszył w kierunku bramki Sandecji. Wyprzedził dwóch obrońców i z narożnika pola karnego bardzo ładnym silnym strzałem pokonał Cabaja.
Dwie szybko zdobyte bramki sprawiły, że łodzianie wyraźnie spuścili z tonu. Inicjatywę przejęła drużyna z Nowego Sącza. W szesnastej minucie gospodarze mogli jeszcze mówić o wielkim szczęściu, ponieważ Arkadiusz Aleksander koncertowo zaprzepaścił doskonałą sytuację na zdobycie kontaktowego gola. Napastnik, stojąc sześć metrów od bramki Bogusława Wyparły, posłał piłkę Panu Bogu w okno. W kolejnej akcji bardziej precyzyjny był Filip Burkhardt, ale jego silny strzał Wyparło zdołał wybić na rzut rożny. Łódzki bramkarz nie miał już tyle szczęścia w dwudziestej piątej minucie. Po rzucie wolnym bitym z prawej strony boiska piłka trafiła na przedpole łódzkiej bramki, a niepilnowany Aleksander umieścił ją w siatce.
Stracony gol sprawił, że łodzianie zwarli szyki. Ełkaesiacy zdali sobie sprawę, iż dalsze markowanie gry może się źle skończyć. Znów gospodarze ruszyli do walki. To się opłaciło. W trzydziestej czwartej minucie obrońca Sandecji zagrywał do swojego bramkarza. Jednak Mateusz Kowalski lekko uderzył piłkę. W sytuacji dość szybko zorientował się Stąporski i natychmiast wystartował w kierunku futbolówki. Sytuację próbował jeszcze ratować Cabaj, ale był bezradny przy dobrym zwodzie ełkaesiaka. Stąporski nie zmarnował sytuacji i mając przed sobą pustą bramkę zdobył drugiego swojego gola w tym meczu.
Mało brakowało, aby w czterdziestej minucie niezdecydowanie Adriana Jurkowskiego i Bogusława Wyparły wykorzystał Bartosz Szeliga. Jednak zawodnik Sandecji nie zdołał trafić do pustej bramki.
Druga część spotkania zaczęła się od dynamicznych ataków Sandecji. Zespół z Nowego Sącza próbował odrobić straty, stąd uzyskał na boisku znaczną przewagę. Łodzianie ograniczyli się jedynie do obrony. Goście byli blisko celu w pięćdziesiątej piątej minucie, ale Wojciech Mróz przestrzelił w bardzo dobrej sytuacji. Chwilę później ŁKS miał okazję na podwyższenie prowadzenia, lecz tym razem strzał z dystansu Jakuba Więzika zdołał wybić na rzut rożny bramkarz Sandecji.
Jak to często bywa w futbolu, niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 81 minucie rzut wolny z osiemnastu metrów wykonywał Filip Burkhardt. Bogusław Wyparło odbił przed siebie silnie bitą piłkę. Dopadł do niej Aleksander i uzyskał dla Sandecji kontaktowego gola. W końcówce goście zepchnęli ełkaesiaków do rozpaczliwej obrony. Raz po raz pod bramką Wyparły dochodziło do gorących spięć. Obrońcy ŁKS zupełnie się pogubili, przez co rywale łatwo dochodzili do dobrych sytuacji strzeleckich. najlepszą z nich zmarnował w 90 minucie były ełkaesiak Adrian Świątek, który z bliska trafił w boczną siatkę bramki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany