Po meczu ŁKS. Same okazje nie wystarczają

Nie może być inaczej, jeśli celem ŁKS jest awans do drugiej ligi, zaś marzeniem drużyny Targówka jest spokojne utrzymanie się. Byłoby naiwnością sądzić, że podopieczni trenera Wojciecha Robaszka będą w rundzie jesiennej kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa. I byłoby niesprawiedliwe wymagać tego od zawodników, wszak poziom w tej klasie rozgrywkowej jest znacznie wyższy, niż w czwartej lidze.

Niemniej nie zamierzamy zakłamywać rzeczywistości. Warto pochwalić łodzian za kilka naprawdę ładnych, pomysłowych akcji, ale nie można przymykać oczu w słabszych chwilach. Same okazje bramkowe nie wystarczają, trzeba je jeszcze wykorzystać. A jeśli jest taki dzień, w którym to nie wychodzi, to po prostu nie wolno pozwolić sobie na taką dekoncentrację w defensywie, jak to miało miejsce w przypadku Roberta Sieranta.

Za takie błędy płaci się wysoką cenę. Jeżeli myśli się o zajęciu pierwszego miejsca w tabeli, to w takich spotkaniach, jak z Targówkiem, po prostu trzeba inkasować komplet punktów.

W niedzielne popołudnie znów słyszeliśmy na trybunie narzekania na system rozgrywek, obowiązujący w III lidze (jej zwycięzca nie kwalifikuje się automatycznie do II ligi, musi o to jeszcze walczyć w barażach).
Nieśmiało przypomnijmy więc niektórym działaczom, aby zeszli na ziemię. Jeśli takich wpadek będzie więcej, ŁKS nie zajmie pierwszej lokaty.

We wczorajszym regeneracyjnym treningu ełkaesiaków przy al. Unii nie wzięli udziału narzekający na urazy: Kamil Cupriak, Adrian Kasztelan i Rafał Krysiak. Natomiast Sierant za zgodą szkoleniowca ćwiczył indywidualnie i dołączył do kolegów dopiero na odnowę biologiczną w Wodnym Raju.

Dziś ełkaesiacy będą trenować na boisku przy ul. 6 Sierpnia, w środę przy al. Unii, zaś czwartek tradycyjnie będzie wolny.