Po mecz Legia - Widzew. Emocje jak za dawnych lat

Bez wątpienia po meczu szkoleniowcy i piłkarze obydwu drużyn czuli spory niedosyt. Zawodnicy Legii i Widzewa mieli sytuacje, które mogły przesądzić o tym, że któraś z tych drużyn zgarnęłaby całą pulę.
To był dobry, polski piłkarski klasyk, taki jak za dawnych lat.

Na pewno łodzianie zasłużyli na duże słowa uznania. Dwa razy przegrywali na stadionie przy ul. Łazienkowskiej, ale dwukrotnie doprowadzali do wyrównania. Chyba już z wolna można zacząć mówić, że w tej drużynie odradza się prawdziwy widzewski charakter.
Mecz poziomem nie oczarował, ale emocji, walki, litrów potu i poświęcenia nie brakowało. Bez wątpienia kibice byli zadowoleni, bo otrzymali emocje, na które liczyli.

Widzewiacy są nadal wiosną niepokonani! Łodzianie mieli w tym spotkaniu momenty, w których pozwolili się całkowicie zdominować stołecznym piłkarzom, zwłaszcza w środkowym fragmencie pierwszej połowy. Zawodnicy Legii rządzili na boisku, a widzewiacy nie bardzo wiedzieli, co mają zrobić z tym fantem. Goście mieli problem, żeby wyjść z piłką poza koło środkowe.

Na szczęście w drugiej połowie potrafili się otrząsnąć i przejąć inicjatywę. Trener Niedźwiedź, kolejny raz pokazał, że wie, jak zarządzać zespołem w kryzysowych sytuacjach. Dwie idealne zmiany dały drużynie energię , to było prawdziwe paliwo jądrowe dla łódzkiej jedenastki. Mało widocznych Juliusza Letniowskiego i Ernesta Terpiłowskiego zmienili Dominik Kun i Kristoffer Hansen. No i zaczęło się, Widzew ruszył. Norweg miał szansę zostać niekwestionowaną gwiazdą tego pojedynku, ale w trzeciej minucie doliczonego czasu gry nie wykorzystał idealnej okazji, by zdobyć zwycięskiego gola dla Widzewa.