Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po ligowym spotkaniu ŁKS z Mazovią. Grad z nieba i grad goli przy al. Unii

(bap)
Piłkarze ŁKS cieszyli się z pięciu goli.
Piłkarze ŁKS cieszyli się z pięciu goli. Paweł Łacheta
Piłkarze ŁKS odzyskali skuteczność. Po bezbramkowym remisie w Pajęcznie liderzy IV ligi przed własną publicznością pokonali 5:0 Mazovię Rawa Mazowiecka. Po dwie bramki zdobyli Michał Zaleśny i Adam Patora.

Rywal ŁKS w 25. kolejce nie wydawał się zbyt wymagający. Na boisko lidera przyjechała bowiem zajmująca dopiero 16. miejsce w tabeli Mazovia, która w tym roku wygrała tylko jedno spotkanie. Wbrew pozorom dla łodzian był to jednak ważny mecz.

Podopieczni Wojciecha Robaszka po słabszym występie w sobotę w Pajęcznie mieli bowiem coś do udowodnienia. Drużyną przed meczem wstrząsnął szkoleniowiec, po raz pierwszy w tym sezonie sadzając na ławce rezerwowych Adama Patorę. Nieskutecznego ostatnio najlepszego strzelca ŁKS w ataku zastąpił Michał Zaleśny.

Mecz rozpoczął się jednak od mocnego uderzenia z nieba, bo piłkarze obu zespołów musieli grać przy padającym gradzie. ŁKS od razu zamknął gości na ich połowie i chciał jak najszybciej objąć prowadzenie. Jako pierwszy na bramkę Mazovii uderzał Paweł Hajduczek. Najbardziej aktywny był jednak Dawid Sarafiński. W 10 min Zaleśny umieścił nawet piłkę w bramce przeciwników, lecz wcześniej Piotr Słyścio wyszedł z nią za linię końcową. Minutę później napastnik łodzian znów znalazł się w świetnej sytuacji, lecz w ostatniej chwili został uprzedzony przez obrońcę. Udało się za trzecim razem. W 12 min po rzucie rożnym wykonywanym przez Adriana Kasztelana, głową uderzał Hajduczek, a odbitą przez Radosława Sadowskiego piłkę z bliska dobił Zaleśny. Zastępca Patory jeszcze jedną okazję miał w 15 min, lecz spóźnił się przy dobrym zagraniu Sarafińskiego.

Niestety, po zdobyciu gola ełkaesiacy spuścili z tonu. Szkoda, bo straciło na tym widowisko. Umiejętności gości były bowiem za słabe, by przeprowadzić choć jedną składną akcję. Pierwszy i jedyny celny strzał w całym meczu oddali dopiero w 36 min. Piłkarzom lidera też jednak niewiele wychodziło i przed przerwą jeszcze tylko raz zagrozili bramce Mazovii. W 38 min po podaniu Adriana Filipiaka źle w piłkę trafił jednak Jurkowski.

Lepiej było w drugiej połowie. Nadzieje na lepsze widowisko dał Hajduczek, który w 49 min podwyższył prowadzenie. Znów okazało się, że najmocniejszą stroną lidera rozgrywek są stałe fragmenty gry. Gol padł po rzucie rożnym, wykonywanym tradycyjnie przez Kasztelana.

Kolejne bramki gospodarze próbowali zdobyć po strzałach z dystansu. Najpierw w 55 min niewiele pomylił się Słyścio, a w 61 min uderzenie Filipiaka obronił bramkarz Mazovii. Udało się za trzecim razem. Gol Zaleśnego, zdobyty zza linii pola karnego, był ozdobą meczu.

Łodzianie mieli jednak apetyt na kolejne gole, a najbardziej wprowadzony w 67 min Patora, który nie chciał być gorszy od Zaleśnego. Napastnik, który długo czekał na swoje trafienie, bramkarza gości pokonał w swojej trzeciej próbie. Sześćdziesiąt sekund później, ustalając wynik spotkania, udowodnił, że przełamał się na dobre.

ŁKS - Mazovia Rawa Mazowiecka 5:0 (1:0)
1:0 - Zaleśny (12), 2:0 - Hajduczek (49), 3:0 - Zaleśny (66), 4:0 - Patora (86), 5:0 - Patora (87).
Żółte kartki: Mordalski, Hajuczek (ŁKS) - R. Stawiński (Mazovia).
Sędziował:Krzysztof Jakubowski (WS Piotrków)
Widzów: 997
ŁKS: Przybylski - Słyścio, Salski, Zimoń, Filipiak - Jurkowski (60, Bielicki), Kasztelan, Hajduczek, Sarafiński, Mordalski (82, Majcherowicz) - Zaleśny (67, Patora).
Mazovia:Sadowski - R. Stawiński, Kozik, Ornafa, P. Bednarek - R. Bednarek, Karaś, Wilk (71, Kieliszek), Budzyński (80, Cukiert), Kowalczyk (61, K. Stawiński) - Wieczorek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany