Po derbach. Tomasz Salski, prezes ŁKS: Ani przez moment bezpieczeństwo ludzi Widzewa nie było zagrożone

Podczas wczorajszego spotkania z dziennikarzami Tomasz Salski odniósł się do sytuacji z sobotnich derbów ŁKS, w trakcie których wyproszono ze stadionu przedstawiciela widzewskich mediów.

- W kontekście derbów powinno się mówić wyłącznie o futbolu i jego niuansach - mówił prezes klubu z al. Unii. - Niestety, ubolewam, że kolejny raz nie skupiamy się na pięknie sportowej rywalizacji między zawodnikami ŁKS i Widzewa, a na sytuacjach pozaboiskowych i nie ukrywam, że to mnie martwi. Z wielkim zaskoczeniem przeczytałem rewelacje o wielkim skandalu, który miał miejsce na naszym stadionie, czyli wyjścia z obiektu delegacji Widzewa.

Stanowczo twierdzę, że bezpieczeństwo na stadionie ŁKS było zapewnione. Pewne jest to, że nie wszystkie osoby powinny być zaproszone na ten mecz. To był błąd moich współpracowników, że niezbyt dokładnie weryfikowali przyznawanie meczowych akredytacji. Jeden z pracowników widzewskich mediów nie powinien otrzymać prawa wejścia na ten mecz. W trakcie meczu został poproszony przez ochronę o opuszczenie obiektu. Powód? Jego zachowanie i wypowiedzi dotyczące naszego klubu, które wygłaszał w przestrzeni publicznej. Nie chcę tu wnikać w szczegóły, ale ich ton daleki był od przyjętych, cywilizowanych reguł.

- Wojciech Stawowy stracił posadę pierwszego szkoleniowca, bo sprawa prozaiczna - prezes stracił do niego zaufanie. Już podczas zimowych przygotować szukaliśmy na wszelki wypadek alternatywy. Rozglądaliśmy się za trenerem, który spełniałby nasze oczekiwania. Wybór padł na Ireneusza Mamrota. Miał być planem awaryjnym i tak się właśnie w końcu stało.

Bez względu na wynik derbów, Stawowy i tak straciłby posadę, bo Mamrot został wysłany przez łodzian, żeby obserwował mecz byłych i przyszłych rywali.

Cel dla drużyny i jej nowego trenera nie zmienia się. Liczy się wyłącznie awans do ekstraklasy.