Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co komu fotoradary? Redakcyjne za i przeciw

(ei24)
Polska, i to nie tylko zmotoryzowana, dyskutuje dzisiaj o fotoradarach. Rząd chce bowiem kupić mnóstwo tych urządzeń i ustawić je przy drogach. Czy rzeczywiście poprawią one bezpieczeństwo, czy staną się tylko narzędziami do wyciągania pieniędzy z kieszeni kierowców? W redakcji "Expressu", podobnie jak i w całej Polsce, opinie na ten temat są podzielone. Poprosiliśmy dwóch naszych dziennikarzy, by przedstawili swoje argumenty "za" i "przeciw" fotoradarom.

JESTEM ZA: Jestem zwolennikiem fotoradarów, radarów laserowych, suszarek i innych urządzeń sprawdzających, czy kierowcy przestrzegają przepisów. Jeżdżę autem od 30 lat. Przejechałem samochodami ok. pół miliona kilometrów. Raz wyleciałem z drogi. Miałem na liczniku 90 km/h. Nic mi się nie stało. Mniej szczęścia miała rodzina w mercedesie, który kilka minut później pędził ponad setką tą samą trasą. Auto też wpadło w poślizg i uderzyło w stojącą na poboczu furgonetkę pomocy drogowej. Kierowca i jego małżonka zginęli na miejscu.
Nadmierna prędkość to niestety główna przyczyna wypadków ze skutkiem śmiertelnym. Instalowanie fotoradarów, a potem wystawianie mandatów nie służy jedynie łataniu dziury budżetowej. Na to urządzenie jest przecież prosty sposób - jazda z dozwoloną prędkością, czyli tak, jak poruszają się kierowcy w większości krajów Europy. W Polsce powinno się zaś jeździć szczególnie ostrożnie, bo drogi wciąż mamy fatalne, źle oznakowane, źle wyprofilowane. Przestrzeganie ograniczeń prędkości ma więc podwójne znaczenie.
Fotoradar jest jak piszcząca bramka w butiku odzieżowym. Tylko sprawdza, czy nie buchnąłeś skarpetek. Przepisy drogowe dotyczące szybkości to nie wymysł fotoradarów. Takie są przepisy, a przepisów, zwłaszcza drogowych, trzeba przestrzegać i lepiej, gdy kontroluje to beznamiętne urządzenie niż człowiek. Bo w rozsądek ludzi niestety nie wierzę - nie pozwala mi na to doświadczenie życiowe i wieloletnia praca w zawodzie dziennikarskim.
Rozumiem, że ktoś ma szybkie auto, gorącą głowę, dziewczynę na prawym siedzeniu i musi docisnąć. Niech więc wynajmie sobie tor wyścigowy i tam przestudzi głowę, zaimponuje sobie i kobiecie. Może też wystartować w Rajdzie Dakar czy lokalnych wyścigach. Wszystko jest dla ludzi. Wódka też. Na szczęście nikt się już nie buntuje przeciwko policyjnym alkomatom. Dlaczego więc kierowcy tak nienawidzą fotoradarów?
Jan Zielarz

JESTEM PRZECIW: Lubię nacisnąć pedał gazu. Jednak w żadnym wypadku nie czuję się mordercą za kółkiem, jak próbuje mnie przedstawiać minister Nowak. Od ćwierćwiecza jeżdżę szybko, dynamicznie i doprawdy z tego powodu nikomu nie spadł włos z głowy! Nie płacę też mandatów za przekroczenie szybkości. Uważam, że tam, gdzie jest szybkość, musi być również rozum. A kolejne zabawki policjantów czy inspekcji drogowej nie naleją oleju do głów niektórych kierowców.
Dlaczego mówię ,,nie" dla kolejnych radarów? Już w chwili obecnej Polska jest naszpikowana tymi urządzeniami służącymi, moim zdaniem, do dojenia kierowców. W wielu miejscach, o czym pewnie się Państwo wielokrotnie przekonali, ustawione są jedynie po to, by zasilać budżet państwa bądź gminy. Jestem pewien, że nie poprawiają bezpieczeństwa, a jedynie polepszają samopoczucie różnej maści skarbników miejskich czy też samego ministra finansów.
Po drugie, policjanci i strażnicy miejscy w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że szczególnie pod koniec roku stykają się z sugestiami przełożonych, iż muszą "trafić" jak największą liczbę kierowców, ponieważ tego wymaga... łatanie dziury w budżecie.
Po trzecie, na polskich drogach panuje bałagan, wielu uczestników ruchu drogowego nie przestrzega, albo wręcz nie zna, przepisów. I dlatego powinno się główną uwagę skupić na próbie ucywilizowania ruchu, edukowania kierujących pojazdami, a nie na fiskalnym wymiarze, najłatwiejszym i najzyskowniejszym rozwiązaniu.
Po czwarte, skoro państwo chce stawiać kolejne fotoradary, to niech będą one elementem większej całości. Sprawdźmy stan dróg, zobaczmy, jakie znaki i gdzie stoją, a nie mnóżmy masztów tylko po to, by minister Rostowski mógł zameldować premierowi: zadanie wykonane.
I wreszcie po piąte - jest wiele sposobów spowolnienia ruchu i zwiększenia bezpieczeństwa na drodze, ale większość nich nie przynosi pieniędzy do budżetu. I pewnie to ich największa słabość...
Jan Hofman

A co Wy o tym myślicie? Czekamy na komentarze...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany