Piromani grasują na Kruczej. Pożar co miesiąc! [zdjęcia]

W poniedziałek dwa razy, o godzinie 15 i 23, płonęły skrzynki z licznikami, znajdujące się w bramie w pobliżu wejścia do klatek schodowych.

- To celowe podpalenia - mówią lokatorzy.
Nie chcą się jednak przedstawić, bo się boją.
We wtorek o godz. 23 o mało nie doszło do tragedii.
- Nie mogliśmy wyjść z domu, bo co chwilę coś wybuchało - opowiada jeden z mieszkańców. - Zadymienie było ogromne. Niewiele brakowało, by ogień doszedł do rury z gazem, a wtedy z kamienicy zostałaby góra kamieni.

Wcześniej, jak wyliczają lokatorzy, paliły się komórki, kontener na śmieci, śmieci na podwórku...
- Drzwi do komórki były oblane jakąś substancją, a przy spalonych licznikach leżała butelka po niej - podkreślają.

Lokatorzy nie czują się w swoich mieszkaniach bezpiecznie. Do posesji nie ma bramy, a na podwórko można wejść z trzech innych.
- Od 20 lat prosimy administrację, aby zamontowała nam bramę. I nic. Wchodzi do nas kto chce, robi co chce - mówią. - Gdy lumpy na podwórku urządzają sobie libację, krzyczą i nie pozwalają spać w nocy, to wzywamy policję. Radiowóz podjeżdża, a wtedy oni uciekają na sąsiednie podwórka. Ogrodzenie, które kiedyś oddzielało nas od posesji obok, już dawno rozebrano. A w administracji zapowiedzieli, że po ostatnim pożarze do końca tygodnia nie będziemy mieli prądu...